Wielu naszych parlamentarzystów pasuje już po części do tego schematu, choć niewątpliwie prym wiodą obecni koalicjanci. W apogeum "seksafery" Samoobrona publicznie modli się w Częstochowie o odnowę życia moralnego w Polsce. Ryszard Czarnecki z tejże partii sprzedaje smakowite ploteczki na swym blogu. Internetowy pamiętnik pisze też Kazimierz Marcinkiewicz, który wsławił się tym, że będąc komisarzem Warszawy zaprosił Hannę Gronkiewicz-Waltz na obchody Święta Niepodległości przy pomocy konferencji prasowej (wysyłanie zaproszenia w formie papierowej jest już najwyraźniej passe).
Do tego grona dołącza radośnie Roman Giertych, który chce "komunikować się z rodzicami" poprzez media - oczywiście tylko te "dobre", czyli bezkrytyczne. To, że chodzi o rozpaczliwe reperowanie publicznego wizerunku LPR (i to za pieniądze podatników) jest oczywiste, ale dlaczego wicepremier ogranicza się do "przestarzałej" prasy? Mógłby dotrzeć do znacznie szerszego audytorium, gdyby zagrał choćby trzecioplanową rólkę w "M jak miłość" albo gdyby wystąpił w "Tańcu z gwiazdami". To ostatnie mogłoby być nawet zabawne - sam prezydent Galaktyki by się nie powstydził. Nam pozostaje tylko mieć nadzieję, że ktoś jeszcze zajmuje się w Polsce rządzeniem.
Jan Stradowski, "Focus"
Czytaj też: Prezydent od pierwszego wejrzenia (Jacek Kuroń przegrał wybory prezydenckie, bo jego dziecinne rysy pokazywały, że jest uległy i naiwny)