Home, smart home, czyli – tam, gdzie mieszkam

Dodano:
Mnóstwo ludzi wprost przepada za fantastyką. Ja, szczerze mówiąc, nie bardzo. Co prawda, w czasach, gdy królowało science fiction, potrafiłam naprawdę zachwycić się jakąś powieścią albo filmem – przede wszystkim ze względu na treści związane z pierwszą częścią nazwy gatunku – science. Fiction miało dla mnie zdecydowanie drugorzędne znaczenie.

Ileż kapitalnych technologii, które dziś należą do codzienności, zaczynało karierę właśnie na kartach książki, albo na filmowej kliszy! Kto pamięta, że ojcem satelitów telekomunikacyjnych nie był żaden genialny inżynier z NASA, ale jeden z najznamienitszych pisarzy science fiction, Arthur C. Clarke?

Być może dziś, w czasach, gdy z całej fantastyki zostało na dobrą sprawę tylko fantasy (quasi-średniowiecze uniwersum, pełne bohaterów wymachujących mieczami), trudno uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno technologia nader często podążała krok w krok za literaturą. Zadziwiające, prawda?

Zaczęłam od okruchów refleksji, która przyszła mi do głowy, gdy – po raz nie wiem już, który – obejrzałam drugą część trylogii Roberta Zemeckisa Powrót do przyszłości. Już widzę, jak niektóre spośród osób, czytających ten tekst krzywią się z niesmakiem i komentują w myślach moje filmowe gusta! No nie, pani chyba żartuje! To może lepiej wróćmy już do Clarke’a! Proszę o odrobinę cierpliwości. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że trylogia Zemeckisa to najbardziej ambitne dzieło w historii kina. Jak już wspomniałam: nie interesuje mnie fiction, tylko science.

Pod koniec zeszłego roku, o drugiej części trylogii było naprawdę głośno. Napisany w 1988 r. scenariusz opowiada o podróży głównego bohatera w przyszłość, konkretnie do dnia 21 października 2015 r. W rezultacie, gdy w końcu naprawdę przyszedł ten dzień, chyba na każdym portalu na całym świecie można było znaleźć artykuł, porównujący filmowe wizje z naszą rzeczywistością. Niektóre spośród nich okazały się całkiem trafne, inne nie, ale bez wątpienia w jednym obszarze scenarzysta wykazał się, moim zdaniem, wprost niewiarygodną intuicją. Mam na myśli smart home. Dlaczego tak twierdzę? Odpowiedź jest bardzo prosta. Sama mieszkam w smart home i to od ponad dziesięciu lat.

Oczywiście, film rządzi się swoimi prawami, więc na ekranie zobaczymy tylko te najbardziej atrakcyjne i – w 1989 r., kiedy miała miejsce premiera filmu – zaskakujące rozwiązania. Skaner linii papilarnych przy drzwiach, sterowane głosowo urządzenia, gigantyczny panel telewizyjny, bezprzewodowa łączność, umożliwiająca transmisję wideo – widzom końca lat 80. to wszystko wydawało się tak samo realne, jak nam wakacje na Księżycu! A na dodatek, zobaczyli te cuda w domu życiowego nieudacznika, mieszkającego w najgorszej dzielnicy miasta! Inteligentna klimatyzacja zrobiłaby zapewne na widzach nieco mniejsze wrażenie – w końcu oszczędzanie to taka sobie przyjemność. W rzeczywistości przydaje się jedno i drugie. Co prawda, nie liczę, ile oszczędzam na inteligentnych rozwiązaniach, ale z pewnością jest to opłacalna inwestycja.

Wątpię, czy Robert Zemeckis i Bob Gale (współautor scenariusza) zastanawiali się, czy ich wizje znajdą kiedyś odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jestem za to najzupełniej pewna, że w 1988 roku żaden z nich nie uwierzyłby, że sam będzie mógł, jeśli tylko przyjdzie mu na to ochota, zamieszkać w domu bardzo podobnym do tego, który wymyślili dla głównego bohatera filmu. I wcale nie będzie trzeba na to długo czekać! (Mój był budowany raptem trzydzieści lat po premierze filmu!) Fakt, że nie w każdym mieszkaniu znajdziemy dziś inteligentne rozwiązania nie wynika z technologicznych ograniczeń – te nie istnieją już od dawna. Dziś to już tylko kwestia ceny. Cóż, nie od razu Kraków zbudowano. Komputery też kiedyś były bardzo drogie.

Puśćmy jednak na chwilę wodzę fantazji i zróbmy to, co Zemeckis i Gale niemal trzydzieści lat temu – zapomnijmy na chwilę o cenach.

Wyobraźmy sobie dom wyposażony we wszystkie udogodnienia, które można w nim dziś wykorzystać. O ciepło i oświetlenie troszczy się inteligentny system, który doskonale zna nasze preferencje. Utrzymuje dobowy cykl wzrostów i spadków temperatury, dostosowany do naszego trybu życia, włącza i wyłącza światło w pomieszczeniach, steruje jego natężeniem, zależnie od aktualnych potrzeb. System jest wyposażony w funkcję optymalizacji zużycia energii, dzięki czemu pomaga nam osiągnąć oczekiwane rezultaty jak najmniejszym kosztem. O bezpieczeństwo dba inteligentny monitoring i system alarmowy, który – jeśli tylko nie ma nas w domu – informuje nas o każdej zmianie sytuacji, wysyłając za pośrednictwem sieci komórkowej zabawne komunikaty w rodzaju: Autoryzowane otwarcie drzwi wejściowych (Dzieci wróciły ze szkoły. Tylko dlaczego tak wcześnie?), Nieautoryzowany ruch w garażu (spoglądamy na ekran telefonu – jak zwykle, kot sąsiadów).

To wszystko na początek, bo przecież mamy jeszcze do dyspozycji inteligentne rozwiązania, sterujące urządzeniami gospodarstwa domowego i domową rozrywką. Z tym, że tego rodzaju atrakcje Zemeckis i Gale pokazali już na ekranie.

Takie rozwiązania będą standardem. A kiedy tak się stanie, z pewnością na rynku pojawią się urocze makatki, wzorowane na tych z napisem Home, sweet home. Chyba nie muszę dodawać, co będzie na nich napisane?!

Kilka spośród niezliczonych artykułów, dotyczących Powrotu do przyszłości II i 21 października 2015 r.

Więcej o smart home

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...