Sejm nazwał zbrodnię wołyńską "ludobójstwem". Nie obyło się bez skandalu
Przed podjęciem uchwały do tekstu wprowadzono niewielkie zmiany. Wykreślono między innymi sformułowanie o „bratobójczych” walkach, co zdaniem części posłów rozmywało winę sprawców ludobójstwa. Odrzucono także wniosek .Nowoczesnej, by z nazwy dnia pamięci usunąć słowo „ludobójstwo” i zastąpić je „rzezią wołyńską”.
Poseł niezrzeszony Robert Winnicki przed głosowaniem skrytykował zakres czasowy, o którym mówi uchwała, gdyż, jak twierdził, zbrodnie na Polakach dokonywane były w latach 1939-1947 i dopiero akcja „Wisła” położyła kres podobnym działaniom.
Przeciwko uchwale z mównicy opowiedział się Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej, który stwierdził, że doprowadzi ona do „bałkanizacji stosunków dwustronnych z Ukrainą”. Stwierdził także, że o kwalifikacji zbrodni jako ludobójstwa powinni orzec sędziowie z Hagi (prawdopodobnie miał na myśli Międzynarodowy Trybunał Karny lub Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości – red.), nie polski Sejm.
Jako ostatni przemawiał Michał Dworczyk, autor uchwały. Zaapelował o przyjęcie dokumentu przez aklamację, co spotkało się z aplauzem Sejmu – niemal wszyscy posłowie wstali. Gdy marszałek Marek Kuchciński chciał zarządzić przyjęcie dokumentu przez aklamację, usłyszał z sali sprzeciw, wobec czego doszło do głosowania, w którym wzięło udział 442 posłów. 432 było „za”, 10 osób wstrzymało się (Ewa Lieder, Katarzyna Lubnaer, Jerzy Meysztowicz, Krzysztof Mieszkowski, Monika Rosa, Joanna Scheuring-Wielgus oraz Adam Szłapka z .Nowoczesnej oraz Janusz Cichoń, Marcin Święcicki i Marian Zembala z PO – red.)
Sprzeciw padł prawdopodobnie z ław poselskich ,Nowoczesnej, ze strony Jerzego Meysztowicza. Po głosowaniu poseł Platformy Obywatelskiej Bogusław Sonik zażądał, by sprzeciw wobec aklamacji był imienny.