The Purple Onion - debiut Matta Szymanowskiego
Szymanowski, urodzony w USA, uczęszczał do Szkoły Filmowej w Łodzi, gdzie poznał wszystkie tajniki reżyserii i nawiązał ciekawe znajomości. Jego etiudy filmowe debiutowały na Festiwalu w Gdyni, gdzie spotykały się z przychylnym przyjęciem. Teraz nadszedł czas na pełnometrażowy obraz, w całości zrealizowany w San Francisco, dotychczasowym miejscu zamieszkania reżysera. Produkcja, będąca koprodukcją z polską firmą FixaFilm to także pełnoprawny samodzielny debiut operatorski Bartosza Nalazka, człowieka, który od wielu lat współpracuje z Januszem Kamińskim i Stevenem Spielbergiem przy ich największych projektach, a obecnie jest głównym operatorem doskonale przyjętego serialu "Artyści", odpowiedzialnym za jego dopracowaną stronę wizualną. Wiedzę zaczerpniętą z planu wprowadza w życie, dzięki czemu w „The Purple Onion” dostał pełną swobodę artystyczną, grając pierwsze skrzypce, jeśli chodzi o finalny wygląd obrazu.
Podczas tegorocznej wizyty Matta Szymanowskiego do Polski, mieliśmy szansę poromawiać z nim o inspiracjach, pomysłach oraz planach na przyszłość. W przededniu amerykańskiej premiery filmu (również na rynku VOD) zachęcamy do przeczytania naszej rozmowy.
„The Purple Onion”, pełnometrażowy debiut Matta Szymanowskiego, jest filmem o samotności w wielkim mieście, mijaniu się ludzi oraz o niewypowiedzianych potrzebach, jak zdradził nam podczas rozmowy reżyser.
Film osadzony w San Francisco opowiada o niedojrzałym dwudziestoparolatku, który marzy o karierze słynnego komika, który któregoś dnia będzie mógł występować w „The Onion Club”, powszechnie szanowanym klubie, w którym rozpoczęły się kariery wielu znanych osobistości świata komedii (m.in Woody’ego Allena, Robina Williamsa, czy Zacha Galifianakisa).
Ekipa filmowa chciała pierwotnie kręcić swój obraz także w podwojach klubu, jednak niefortunnym trafem lokal został zamknięty na kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć. Twórcom udało się jednak sprytnie wybrnąć z tej sytuacji, w napisach początkowych dodając po prostu wzmiankę o tym, że akcja filmu rozgrywa się już po zamknięciu klubu. Marzenie o karierze stand-up komika występującego przed pełną salą jednak pozostało i tym samym dostaliśmy obraz o marzeniach sennych, których bohater nie umie wprowadzić w rzeczywistość.
Matt Szymanowski w następujący sposób uzasadnia swój wybór tematu: „Znałem ten świat, miałem o nim coś ciekawego do opowiedzenia. Zaczęło się od tego, że z radością oglądałem stand-upy Edwina Li, które bardzo mi się spodobały. Pomyślałem, że chętnie opowiedziałbym o tym środowisku i obsadził Edwina w roli głównej. Mając określony punkt wyjścia - życie w San Francisco z perspektywy chińsko-amerykańskiego komika, zacząłem łączyć kolejne elementy, kolejne pomysły, które przychodziły mi do głowy, w spójną całość. Większość bohaterów mojego filmu to bowiem osoby, które znam osobiście i bardzo cenię. Chciałem pracować z nimi od dawna, ale nie potrafiłem znaleźć projektu, który spiąłby ich wszystkie talenty. Do czasu, gdy wymyśliłem zalążek tej historii. Wtedy nagle wszystko nabrało sensu, zespoliło się w spójną całość”.
Mając główną oś fabuły, reżyser i scenarzysta dotarł także do emocjonalnego środka swojej historii. „To również obraz o tym, że najbardziej chcemy tego, czego nie możemy mieć. O tym, że wszystko wygląda lepiej z daleka. „Trawa zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie trawnika”, jak głosi słynne amerykańskie powiedzenie. Wszystko to wynika z faktu, iż gdy jesteśmy zbyt blisko, zaczynamy dostrzegać więcej wad. To też chciałem pokazać w filmie. Historia pojawienia się w życiu Johnny’ego (Edwin Li) Jeanie (Noreen Lee) celowo poprowadzona jest w tak tajemniczy sposób. W zasadzie nieznane są powody, dla których kobieta pojawia się u progu jego drzwi, dlaczego chce mu pomóc. Nie bez powodu jej imię jest homofonem słowa geanie/dżin. Chciałem w ten sposób mrugnąć okiem do widza, pokazać mu, że to właśnie kobieta będzie w stanie zmienić życie chłopaka.
Chciałem tym samym wykorzystać klasyczną strukturę znaną z najlepszych filmów - przyjeżdża nieznajomy, odmienia życie bohatera i zastany status quo, po czym odjeżdża, zajmując się własnym życiem. Chciałem pokazać też, że w dzisiejszych czasach często zdarza się tak, że zachodzi wyraźna i namacalna zmiana w życiu konkretnego człowieka, która choć znacząca dla niego samego, zdaje się być niewidoczna dla świata zewnętrznego”.
Mimo wszystko obraz Szymanowskiego umiejętnie operuje różnymi rodzajami humoru dla lepszego wybrzmienia wspomnianych wyżej treści. Najlepsza w całym filmie jest sekwencja, w której bohaterowie zebrani w pomieszczeniu, mają za zadanie wykonać ćwiczenia rozluźniające. Teoretycznie wszyscy wykonują te same figury, jednak tak naprawdę każde z nich wykonuje je z inną energią i w innym tempie, przez co scena nabiera kuriozalnego wymiaru. Aktorzy mieli dużą swobodę podczas kręcenia tej sceny. „Dostali ode mnie jedynie ogólne wytyczne co do przebiegu tej sekwencji, resztę dopowiedzieli sobie sami. Tak naprawdę reżyserką tego segmentu jest Carla Clay, wcielająca się w instruktorkę. Pozwoliłem jej poprowadzić tą sytuację, chciałem zobaczyć co z niej wyniknie. Efekt pozytywnie mnie zaskoczył. Carla świetnie sobie poradziła, umiejętnie wytwarzając namacalną energię w tym pomieszczeniu”.
„The Purple Onion” w całości zbudowane jest z takich kontrastów, przez co potrafi przekazać swoją myśl przewodnią w nietuzinkowy sposób. Intryguje także sam finisz historii. „Lubię otwarte zakończenia. Celowo kończę więc film, w sposób, który zostawia pole do popisu dla interpretacji samego widza”.
Film jest już w całości do obejrzenia w Internecie w serwisach Video On Demand.