Były senator Henryk Stokłosa, podejrzewany o korumpowanie urzędników Ministerstwa Finansów, może się ukrywać w Wenezueli. Jak dowiedział się "Wprost", takie informacje zebrali oficerowie CBŚ i prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie mafii w resorcie finansów.
- Za panem Henrykiem Stokłosą został wydany nakaz zatrzymania, ponieważ śledczy mają problem z ustaleniem miejsca jego pobytu - mówi prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Przedsiębiorca zniknął na kilka tygodni przed planowanym zatrzymaniem. Tymczasem żona byłego parlamentarzysty, przekonuje, że jej mąż jest w Polsce. - Dlaczego miałby kogokolwiek unikać czy przed czymś uciekać, skoro nikt od niego niczego nie chce. Do tej pory nie było ze strony prokuratury żadnego listu, telefonu czy próby skontaktowania się z mężem - twierdzi Anna Stokłosa. Żona byłego senatora nie chciała jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy biznesmen stawi się w prokuraturze, jeżeli dostanie wezwanie. - Wydaje mi się, że zrobi to, ale dopiero jak będzie wezwanie, to będziemy radzić, co robić - dodaje.
Jak ustaliło CBŚ, Henryk Stokłosa przetransferował na zagraniczne konta znaczne sumy. Media informowały, że przedsiębiorca ukrywał się w Argentynie. Według naszych informacji, przed wyjazdem do Wenezueli senator miał się tam spotkać z Janem Kobylańskim, kontrowersyjnym polonijnym biznesmenem wspomagającym Radio Maryja. - Jaka Argentyna? Jaka Wenezuela? To wszystko bzdury - zapewnia żona Stokłosy.
Zdaniem prokuratury, Stokłosa miał, dzięki swoim kontaktom w resorcie finansów, uniknąć zapłaty 8 milionów zł zaległych podatków. Biznesmenowi miał pomóc Sławomir M., dyrektor departamentu podatków bezpośrednich Ministerstwa Finansów w latach 1999-2000. Urzędnik czterokrotnie bezpodstawnie uchylał decyzje Izby Skarbowej w Pile, nakazujące zapłatę podatku przez senatora Henryka Stokłosę i jego firmę. Przed rokiem Sławomir M. został zatrzymany w sprawie mafii w Ministerstwie Finansów.