Wicepremier ostro krytykuje materiały „Wiadomości”: To jest jakiś koszmar, dom wariatów
W kolejnym materiale TVP w niedzielnych "Wiadomościach" powróciła do kwestii finansowania organizacji pozarządowych, atakując te, w których radach zasiadają córki Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Rzeplińskiego. – Po tym materiale trudno mi spokojnie odpowiadać. W swoim wystąpieniu wyjaśniłem precyzyjnie – w Polsce jest bardzo ostry spór polityczny, nawet wojna polityczna. Obóz, do którego ja należę, opowiada się za inną wizją Polski i jej rozwoju. Ten rozwój opiera się na większym zakresie suwerenności, odwołaniu do naszej tożsamości kulturowej, na większej dozie sprawiedliwości społecznej. I to jest bardzo ostry spór, który widoczny jest także w mediach – nie sądzę, by ten spór mógł być rozwiązany, czy by czymś dobrym było przez sięganie do argumentów dotyczących koneksji rodzinnych. To jest wojna, w której biorę udział od wielu lat. Można powiedzieć: zaryzykowałem całe życie i dorobek,ponieważ uważam, że mój obóz polityczny ma w niej rację. Ale nie godzę się, by nie brać jeńców i w niewolę brać czyjeś dzieci – mówił Gliński, który był gościem Michała Adamczyka.
Dziennikarska propaganda
Prowadzący mimo tego drążył kwestię ogromnego zróżnicowania w dotacjach przyznawanych fundacjom. – Czy to jest moralne, że fundacje, które organizują szkolenia, gdzie są głośne nazwiska, dostają miliony złotych, a inne fundacje, które np. ratują dzieci chore na nowotwory borykają się z ogromnymi problemami finansowymi, nie dostają żadnych pieniędzy? – zapytał Michał Adamczyk. – Pana pytanie, to klasyczne pytanie, które studenci dziennikarstwa powinni badać jako przykład dziennikarskiej pracy populistycznej, czy propagandowej – zarzucił dziennikarzowi minister. Piotr Gliński wskazał, że nie można w jednym szeregu stawiać organizacji, które zajmują się zupełnie innymi płaszczyznami. – W Polsce nie ma sprawiedliwego podziału pieniędzy publicznych, ale nie łączmy tego z tym, że ktoś jest czyimś dzieckiem, bo to zupełny absurd – powiedział minister.
Piotr Gliński wskazał, że zabrał głos w sprawie fundacji nie tylko z powodu swoich zainteresowań, ale też z powodu chęci zmiany funkcjonowania PiS w kwestii rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Michał Adamczyk spytał wówczas ministra, czy jego przeprosiny nie były spowodowane tym, że w jednej z fundacji zasiada jego żona.
„Dom wariatów”
– Czy pan sobie zdaje z tego sprawę, że pan głupstwa gada? – zapytał Piotr Gliński. – Moja żona nie pracuje w tej fundacji. Moja żona została delegowana do rady tej fundacji i ta informacja została podana autorom waszego materiału – stwierdził minister. – Mówienie o tym, że ona pracuje w tej fundacji, jest nieprawdą. Mówienie, że ja bronię jej koleżanek, to taki poziom zarzutów, na które nie jestem w stanie odpowiadać – dodał Gliński. Kpiąco stwierdził, że "być może rzeczywiście jest nieformalnie związany" z fundacją. – Trudno mi jest odpowiadać na takie rzeczy, bo t łumaczenie, że ktoś nie jest wielbłądem jest trudne, nawet w telewizji – dodał.
– Mówienie, że przekazałem 50 tys. zł fundacji mojej żony jest śmieszne – zarzucił minister. Stwierdził, że wobec takich zarzutów może się tylko roześmiać. Wcześniej Piotr Gliński przywołał swoje wyjaśnienia, wystosowane do TVP, które nie zostały jednak wykorzystane w materiałach. – Przykro mi, że w TVP – po zmianie politycznej, na którą harowałem przez wiele lat, spotykają mnie takie zarzuty – dodał. –Nie wiem, jak mam to rozumieć. To jest jakiś koszmar. Dom wariatów – mówił Gliński. – Państwo żeście oszaleli z tymi programami dotyczącymi organizacji pozarządowych – stwierdził. Stanowczo dodał, że są one nieprofesjonalne.