Pomysłodawca akcji #Misiewicze o powrocie rzecznika MON: PiS nie liczy się z głosem społeczeństwa
We wtorek 6 grudnia prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim umorzyła śledztwo ws. korupcyjnych propozycji, jakie radnym PO w Bełchatowie miał składać Bartłomiej Misiewicz. Szef gabinetu politycznego ministra obrony narodowej miał obiecywać im zatrudnienie w państwowej spółce w zamian za koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. Pod wpływem medialnej burzy i potężnej akcji #Misiewicze w mediach społecznościowych, minister Macierewicz zawiesił go wówczas we wszystkich pełnionych funkcjach. Młodemu rzecznikowi zarzucano także przyjęcie nominacji w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, pomimo braku doświadczenia oraz ustawowo wymaganych kwalifikacji.
„Buta i arogancja władzy”
7 grudnia nazwisko Misiewicza na powrót pojawiło się na oficjalnej stronie ministerstwa. Powrót skompromitowanego rzecznika skomentował dla Wprost.pl Adam Kądziela z Nowoczesnej, który zapoczątkował na Twitterze akcję #Misiewicze. – Dla mnie to nie jest żadna niespodzianka. To, że to jest buta i arogancja ze strony władzy, to wiemy od początku. Bartłomiej Misiewicz nie musiał publicznie się pokazywać po raz drugi, żebyśmy mieli dowód. Butą i arogancją było to, że on został w tym ministerstwie. Nie jest tajemnicą, że prowadził odprawy dla oficerów Wojsk Obrony Terytorialnej – powiedział młody przedstawiciel Nowoczesnej.
– Z informacji, które posiadam, Misiewicz nigdy nie przestał być pracownikiem MON i pobierał cały czas wynagrodzenie. Mieliśmy taką informację z samego ministerstwa, co też pracownicy dosyć negatywnie odbierali – dodał, powołując się na anonimowe źródła w MON. – Paradoks polega na tym, że dziś zajmuje się dezinformacją, podczas gdy sam wprowadza opinię publiczną w błąd. Oszukał swojego ministra co do swojego wykształcenia – zauważył Kądziela.
Misiewicze.pl
Autor hasztagu #Misiewicze, który zdominował polskie media społecznościowe we wrześniu, podzielił się z nami swoimi przemyśleniami na temat rezultatów całej akcji. Przypomniał o istnieniu strony internetowej Misiewicze.pl, na której każdy obywatel może zgłaszać przypadki nepotyzmu w spółkach Skarbu Państwa oraz urzędach publicznych. – PiS przesuwa granice i patrzy na to, na jak dużo może sobie pozwolić. Nie usuwając "Misiewiczów" ze spółek Skarbu Państwa pokazuje, że nie liczy się z głosem społeczeństwa. Ta akcja rzeczywiście wzburzyła opinię publiczną, niestety władza nic sobie z tego nie robi – komentował Adam Kądziela.
– Mimo zapewnień nie ma żadnej ustawy. Minister Kowalczyk nie robi nic w zakresie uporządkowania sytuacji w spółkach. Mieliśmy pojedyncze przypadki, ale to nie załatwia sprawy niekompetencji w spółkach, czy nadawania stanowisk po znajomości. Dostajemy kolejne zgłoszenia, codziennie przychodzi do nas około 8-10 zgłoszeń. To mniej niż na początku, bo dostawaliśmy kilkadziesiąt zgłoszeń, ale mimo wszystko ta fala ciągle jest. Kontynuujemy akcję. Wszystkie formy nacisku staramy się wprowadzać w życie – zapewniał.
Kontrola umów w spółkach SP
Kolejną z nich w ciągu najbliższego tygodnia zapowiedzieli posłowie Nowoczesnej. – Wystosowaliśmy interpelację o dostęp do umów zleceń, ponieważ nie wszystkie spółki Skarbu Państwa, pomimo wyroku SN, udostępniły informacje na temat umów zleceń i umów o dzieło zawartych od października 2015 roku do października 2016 roku w SSP – zdradził w rozmowie z Wprost.pl przewodniczący Młodych Nowoczesnych. – Część udostępniła, część nie, powołując się na tajemnicę przedsiębiorstwa. Spółki nie podały informacji na temat osób, kwot oraz na jakie zadania zawierały umowy. Jestem przekonany, że mają coś do ukrycia. Fala ludzi z nadania partyjnego jest przerażająca – ocenił Kądziela.
"Gaszenie pożaru benzyną"
Mimo powrotu Misiewicza z politycznego "zawieszenia", autor akcji #Misiewicze nie stracił zapału do walki z nieprawidłowościami przy obsadzie stanowisk w państwowych spółkach. – Opinia publiczna ma już określone zdanie na temat tego jakie kompetencje ma pan Misiewicz i w jaki sposób został doradcą ministra. Sukces tej akcji polega na tym, że uświadomiliśmy obywateli, na czym polega ten problem. To jest największy sukces – podkreślał.
– Jeżeli kontrole wykażą kolejne nieprawidłowości, to będziemy o nich również informować. Uważamy, że trzeba zrobić porządek z tym, co się działo w ciągu ostatnich lat w spółkach SP. Gaszenie pożaru benzyną - to co robi PiS, mówiąc, że PO robiła to samo - nie jest rozwiązaniem sytuacji – stwierdził.