Ochojska stwierdziła, że „sprowadzanie sierot z Aleppo nie ma sensu”. Tłumaczy, co miała na myśli
Zamieszanie wokół informacji o rzekomej odmowie ze strony polskiego rządu dotyczącej przyjęcia 10 sierot z Aleppo, o co wnioskował prezydent Sopotu, wywołało dużą dyskusje w mediach. Sprawę sprostował rzecznik rządu Rafał Bochenek wyjaśniając, że rząd wcale nie odmówił przyjęcia małych uchodźców. Wyjaśniał, podobnie jak MSWiA w piśmie, będącym odpowiedzią na postulat Karnowskiego, że w tej chwili nie ma możliwości, by sprowadzić dzieci z Aleppo, głównie ze względów bezpieczeństwa (dotyczyło to ewakuacji uchodźców z miasta lub z terenów dotkniętych konfliktem).
Portal tvp.info dotarł do dokumentów, z których wynika, że we wniosku Karnowskiego była mowa jedynie o „osiedleniu osieroconych dzieci i ich rodzin”, a nie – jak pisano – dziesięciu sierot.
Podczas dyskusji na Twitterze o zabranie zdania poproszona została Janina Ochojska. „Sprowadzanie sierot do Polski z Aleppo nie ma sensu. One mają bliższą lub dalszą rodzinę” – odpowiedziała. Ochojska stwierdziła też, że „ w społeczeństwie muzułmańskim nie ma sierot, zawsze weźmie je dalsza, czy bliższa rodzina”. Szefowa PAH w rozmowie z Polsat News stwierdziła, że jej dwa tweety zostały źle zrozumiane i wyjaśniła, co miała na myśli.
Muzułmanie a domy dziecka
– Jeśli chodzi o sprowadzanie sierot to moje doświadczenie z krajów muzułmańskich jest takie, że jeżeli giną rodzice, to zawsze znajdzie się bliższa lub dalsza rodzina, która te dzieci do siebie przyjmie. Muzułmanie generalnie nie oddają dzieci do domów dziecka – tłumaczyła Janina Ochojska. Jak wyjaśniła, domy dziecka w krajach muzułmańskich to wyjście tymczasowe, stosowane np. w Czeczenii do czasu, gdy nie odnaleźli się rodzice dziecka. – Ta moja wypowiedz nie była przeciwko przyjmowaniu do Polski uchodźców, nie była przeciwko przyjmowaniu chorych dzieci na leczenie – stwierdziła Ochojska.
Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej wyjaśniła, że przed sprowadzeniem dzieci na leczenie trzeba wiedzieć kilka rzeczy, m.in. mieć zidentyfikowane jednostki chorobowe, imię, nazwisko, oraz kogoś z członka rodziny, kto z dzieckiem przyjedzie. – Takich rzeczy zidentyfikowanych nie ma. Nasza organizacja może takie potrzeby zidentyfikować. bo pracujemy w 50 obozach w samej Syrii, gdzie są również uchodźcy z Aleppo, ale przecież nie tylko oni potrzebują takiej pomocy – wskazała.