Kolejne zarzuty dla protestujących na Wiejskiej. Dotyczą m.in. utrudniania lub tłumienia krytyki prasowej
W połowie stycznia na stronie Komendy Stołecznej Policji pojawiły się zdjęcia ponad dwudziestu osób, które w nocy z 16 na 17 grudnia znajdowały się pod Sejmem RP. Jak wówczas informowano, sprawa miała związek ze śledztwem w sprawie wydarzeń związanych z naruszeniami porządku prawnego w dniach 16/17 grudnia 2016 roku przed gmachem Sejmu RP, a osoby, których wizerunki upubliczniono "mogą mieć związek z tymi zdarzeniami". Po wielu krytycznych komentarzach, rzecznik Prasowy Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek poinformował, że publikacja w internecie wizerunku demonstrujących odbyła się na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Od kilku tygodni policja próbuje zidentyfikować kilkunastu manifestantów. Większość z zatrzymanych dotychczas usłyszała zarzuty na podstawie oskarżenia prywatnego tzn. na wniosek poszkodowanych. W czterech przypadkach dotyczą one znieważenia, a w jednym naruszenia nietykalności cielesnej. Za to drugie grozi rok więzienia. Z kolei za znieważenie grozi grzywna lub ograniczenie wolności. Sześcioro zatrzymanych usłyszało również zarzuty utrudniania lub tłumienia krytyki prasowej.
Protest partii opozycyjnych w Sejmie rozpoczął się 16 grudnia, po tym jak marszałek Marek Kuchciński wykluczył z obrad posła Michała Szczerbę (wcześniej wszyscy występujący z mównicy posłowie wyrażali swój sprzeciw przeciwko pomysłowi wyrzucenia dziennikarzy z Sejmu - red.). Początkowo sali plenarnej nie opuszczali przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Po kilku dniach, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, Sejm opuścili posłowie PSL. Na kilka dni przed 11 stycznia z propozycjami kompromisu do partii rządzącej zgłosił się Ryszard Petru, lider Nowoczesnej i w ten sposób protest kontynuowała jedynie Platforma Obywatelska. Politycy największej partii opozycyjnej przerwali protest 12 stycznia, dzień po tym, jak w trakcie poszukiwania kompromisu, Senat przyjął ustawę budżetową bez poprawek, czym zamknął drogę do znalezienia porozumienia. Posłowie do pracy wrócili 25 stycznia.