Wypadek premier. BOR odpiera zarzuty i pisze o „rażącej nadinterpretacji”
W mediach pojawiały się doniesienia (pisała o tym m.in. Wirtualna Polska), że kierowca Beaty Szydło 10 lutego zaczął pracę o godz. 7.29 w Warszawie, a nie jak wcześniej twierdzono - o godz. 18 w Krakowie.
Biuro Ochrony Rządu w odpowiedzi na te informacje przekazało, że funkcjonariusz BOR, który tego dnia prowadził limuzynę premier rozpoczął kierowaniem pojazdem około godz. 18. „Prowadzenie pojazdu tego dnia trwało około 1 godziny. Wcześniej funkcjonariusz był jedynie przewożony do miejsca wykonywania obowiązków kierowcy (lotnisko Kraków - Balice). Sugerowanie jakoby funkcjonariusz miał być przemęczony jest rażącą nadinterpretacją nie mającą potwierdzenia w rzeczywistości” - czytamy w komunikacie.
Biuro Ochrony Rządu podkreśliło też w piśmie, że kierowcy z grupy ochronnej premier posiadają „uprawnienia do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi, wymagane prawem kwalifikacje oraz stosowne umiejętności i doświadczenie potwierdzone specjalistycznymi szkoleniami”.
Wypadek premier
Do wypadku kolumny samochodów Biura Ochrony Rządu doszło na ulicy Powstańców Śląskich w Oświęcimiu o godzinie 18:55 10 lutego. Kolumną podróżowała premier Beata Szydło. W wyniku wypadku poszkodowana została premier Beata Szydło oraz dwóch funkcjonariuszy BOR, którzy znajdowali się razem z nią w samochodzie.
Prokuratura Okręgowa w Krakowie, która prowadzi śledztwo w sprawie wypadku kolumny szefowej rządu poinformowała w oficjalnym komunikacie, że prokurator przedstawił 21-letniemu kierowcy Seicento zarzut z artykułu 177 paragraf 1 Kodeksu karnego. Prokurator prowadzący śledztwo miał dotychczas ustalić, że 21-latek nie zachował szczególnej ostrożności i nie skorzystał z lewego kierunkowskazu, gdy włączał się do ruchu po tym, jak minął go pierwszy pojazd kolumny.