Nagły zwrot w sprawie Ewy Tylman. Adam Z. nie będzie odpowiadał za zabójstwo?
Jak się okazuje, Adam Z. może być skazany nie za zabójstwo Ewy Tylman, lecz za nieudzielenie jej pomocy. Sąd poinformował o tym w piątek po południu podczas trzeciej rozprawy. Jeśli faktycznie doszłoby do zmiany kwalifikacji czynu, Adamowi Z. groziłyby najwyżej trzy lata więzienia.
„Gazeta Wyborcza” przypomina, że w najbliższy czwartek kończy się termin tymczasowego aresztowania Adama Z., który pozostaje w areszcie od grudnia 2015 r. Sąd musi zdecydować, czy pozostawić go za kratkami na kolejne miesiące, czy jednak wypuścić na wolność.
Jawny proces
2 grudnia 2016 roku Prokuratura Krajowa podała, że Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro po zapoznaniu się ze sprawą polecił Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu cofnięcie wniosku o wyłączenie w całości jawności rozprawy przeciwko Adamowi Z. oskarżonemu o zabójstwo Ewy Tylman. Wniosek taki został złożony 10 listopada 2016 roku przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu do Sądu Okręgowego.
Utajnienia procesu nie chciała rodzina zamordowanej kobiety. Jej ojciec wysłał w tej sprawie list do ministra sprawiedliwości. Prokuratura wnioskowała natomiast o wyłączenie jawności rozprawy, argumentując możliwością zakłócenia przebiegu. Śledczy przekonywali też, że publiczny proces mógłby naruszyć interes prywatny wielu osób, w tym oskarżonego w tej sprawie Adama Z.
Zaginięcie Tylman
26-letnia Ewa Tylman zaginęła 23 listopada około godziny 3:30 po niedzielnym wieczorze spędzonym na spotkaniu integracyjnym pracowników drogerii, w której sprawowała kierownicze stanowisko. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Tylman w towarzystwie kolegi Adama Z. udała się w stronę mostu św. Rocha. Było to ostatnie miejsce, w którym kamery monitoringu zarejestrowały obecność kobiety. Podejrzany o zabójstwo Adam Z. trafił do aresztu, gdzie przebywa od 4 grudnia.
25 lipca w godzinach popołudniowych w Warcie w pobliżu miejscowości Czerwonak odnaleziono ciało kobiety. Prokuratura potwierdziła, że przeprowadzone badania DNA wykazały, że jest to poszukiwana Ewa Tylman. Według śledczych ciało było przysypane piaskiem, dlatego tak długo nie udawało się jej odnaleźć. Mogło być też zahaczone o jedną z lin, która zabezpieczała cumującą przy żwirowni barkę.
Sekcja zwłok kobiety
Sekcja zwłok Ewy Tylman nie wykazała przyczyny śmierci, ponieważ ciało było w stanie zbyt dużego rozkładu. Prokuratura zdecydowała się zlecić dodatkowe, specjalistyczne badania. Medycy sądowi przygotowali już opinię w tej sprawie, jednak jak nieoficjalnie podaje „Gazeta Wyborcza”, nie znajdziemy tam odpowiedzi na pytanie, jak zginęła Ewa Tylman. Osoba znajdująca szczegóły śledztwa, prosząca o anonimowość z rozmowie z gazetą przekazała, że jeżeli w organizmie kobiety był alkohol lub substancje odurzające to zdążyły ulec rozkładowi.
Badania rentgenowskie nie wykazały żadnych złamań. Śledczy chcieli ustalić, czy kobieta zmarła w wyniku utonięcia, czy zginęła wcześniej na brzegu. W tym celu zastosowano dwie metody. Jedna z nich polegała na zabarwieniu specjalną substancją tkanek z płuc Ewy Tylman i sprawdzono, jak wyglądają włókna. Nieoficjalnie wiadomo, że badanie to zakończyło się fiaskiem. Druga metoda to zbadanie czy w płucach i nerkach są okrzemki, czyli glony żyjące w wodzie. To badanie wykazało z kolei, że Ewa Tylman mogła żyć, nim znalazła się w wodzie.
Zeznania Adama Z. z 2 i 3 grudnia 2015 roku
Adam Z., który oskarżony jest o zabójstwo Ewy Tylman, twierdzi, że policja stosowała wobec niego przemoc 2 i 3 grudnia 2015 roku. To właśnie wtedy miał on zeznać, że widział, jak Ewa Tylman płynie w Warcie. Lekarz, który przebadał Adama Z. tuż po przesłuchaniu nie stwierdził jednak żadnych obrażeń.
Oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman nie potwierdził nigdy później w zeznaniach tego, co powiedział w trakcie przesłuchań 2 i 3 grudnia. Jego zdaniem w tych dniach policjanci wyciągali od niego zeznania siłą. Poznańska policja przekazała, że nikt nie informował jej o zarzutach kierowanych przez Adama Z. Przyznaje jednak, że nie jest to zaskoczeniem, ponieważ niejednokrotnie wcześniej zdarzało się, że oskarżeni kierowali podobne doniesienia na policjantów, aby uchronić się przed konsekwencjami zarzucanych im czynów.