„Podpisanie nie oznacza współpracy”. Senator PiS broni ambasadora Przyłębskiego
– Biuro Lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej podjęło swoje czynności. Wszystko jest zgodnie z procedurą. Wszystko jest w tej chwili w ręku IPN – uspokajał Jackowski. Na pytanie o to, czy nie powinno się natychmiast odwołać ambasadora Przyłębskiego - tak jak choćby w przypadku Jarosława Spyry, ambasadora w Limie postąpił były szef MSZ Radosław Sikorski - odpowiedział, że to zupełnie różne przypadki. Sytuację ambasadora Przyłębskiego, męża obecnej prezes Trybunału Konstytucyjnego, porównywał raczej do sprawy prof. Jana Miodka, oczyszczonego z zarzutów o współpracę.
– Przede wszystkim trzeba podkreślić, że sam fakt podpisania tego dokumentu - a to już wyjaśniliśmy na przykładzie pana profesora Miodka, czy wielu innych bardzo znanych osobistości, które były pomawiane o tego rodzaju współpracę - to, że on podpisał zobowiązanie, nie oznacza, że podjął... – tłumaczył Przyłębskiego Jackowski. – Nie wyprzedzajmy faktów, ponieważ sam fakt podpisania zobowiązania nie oznacza współpracy. Chciałbym podkreślić, że pan ambasador Przyłębski jeżeli napisał - a pan pytał mnie o to - w tym oświadczeniu lustracyjnym, że nie współpracował i faktycznie nie współpracował, to złożył zgodnie z prawdą, mimo że jego zobowiązanie było – mówił senator PiS.
Wątpliwości dotyczące przeszłości ambasadora RP w Berlinie powróciły po udostępnieniu Inwentarza archiwalnego IPN. W bazie znajduje się bowiem informacja o liczącej 40 stron dokumentów teczce personalnej Andrzeja Przyłębskiego, urodzonego 14 maja 1958 roku, który zarejestrowany był jako tajny współpracownik o pseudonimie „Wolfgang”.