Pierwszy taki szczyt liderów Unii Europejskiej. Polska szykuje scenariusze na zablokowanie Tuska

Dodano:
Rada Europejska Źródło: Flickr / European Council President/Attribution CC 2.0
W czwartek podczas szczytu w Brukseli Rada Europejska wybierze swojego przewodniczącego na okres od 1 czerwca 2017 r. do 30 listopada 2019 r. Obrady nad tym punktem poprowadzi w imieniu prezydencji maltańskiej premier Joseph Muscat.

Wybór szefa Rady Europejskiej jest pierwszym formalnym punktem 28 posiedzenia Rady Europejskiej. Liderzy unijnych państw zdecydują, czy uwzględnią głos polskiego obozu rządzącego, który na swojego kandydata na przewodniczącego wybrał Jacka Saryusz-Wolskiego, czy też przedłużą kadencję popieranego przez większość państw Donalda Tuska. Głosowanie po raz pierwszy odbędzie się w nowej siedzibie zwanej „Europa”. „Miejmy nadzieję, że to miejsce będzie sprzyjać merytorycznym rozmowom, a przede wszystkim - dobrym wynikom dla Europy i jej narodów” – pisał o nowym budynku Donald Tusk, zapraszając na rozpoczynający się dziś szczyt.

Mimo, że uważa się, iż szefem Rady Europejskiej powinien zostać jej były lub obecny członek, tj. premier lub prezydent państwa członkowskiego, to nie jest to nigdzie uregulowane prawnie. Podobnie jest w przypadku odnowienia mandatu i przekonania, że dana osoba nie musi być przez nikogo zgłaszana. Rada wybiera swojego szefa na 2,5 letnią kadencję, stosując przy tym tzw. większość kwalifikowaną. Oznacza to, że przewodniczącego musi poprzeć minimum 55 procent członków, tj. co najmniej 16 państw z 28 krajów, które mają łącznie nie mniej niż 65 proc. ludności. Sam sposób wyboru przewodniczącego nie jest również do końca określony.

Po tym, jak 4 marca Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło, że Polska nie poprze Donalda Tuska w staraniach o kolejną kadencję na stanowisku szefa Rady Europejskiej i wystawiło swojego kandydata Jacka Saryusz-Wolskiego, zaczęło się wielkie liczenie, jak rozłoży się poparcie dla dwóch Polaków. Tuska poparły kolejno: Włochy, Francja, Czechy, Holandia, Hiszpania, Łotwa, Słowacja, Wielka Brytania, Bułgaria, Szwecja i Węgry. Oznacza to, że za kandydaturą Jacka Saryusz-Wolskiego jest wyłącznie strona polska. Ponadto w środę Joseph Muscat, który poprowadzi obrady przekazał, że kandydat polskiego rządu nie zostanie zaproszony do udziału w czwartkowym szczycie.

W Brukseli spekuluje się, że Polska może próbować powołać się na tzw. kompromis luksemburski z 1966 roku. Porozumienie to państwa członkowskie Wspólnot Europejskich zawarły w Luksemburgu i nazywa się je „wymuszonym przez Francję”, która nie chciała zgodzić się na niekorzystne dla siebie zmiany, lecz nie miała wówczas wystarczającej liczby głosów w systemie większości kwalifikowanej, by się im przeciwstawić. W związku z tym państwa członkowskie Wspólnot zobowiązały się do podejmowania decyzji jednogłośnie, jeżeli dotyczą one ważnych interesów państw członkowskich. Przedmiotem sporów jest kwestia prawnie wiążącej mocy kompromisu luksemburskiego. Różnie też oceniano formę prawną kompromisu: najczęściej uważa się, że było to tzw. dżentelmeńskie porozumienie. Z doniesień medialnych wynika także, że w wypadku przedłużenia kadencji Donalda Tuska na kolejne 2,5 roku, Polska rozważa niepodpisywanie końcowych konkluzji szczytu, tym samym uznając go za nieważny.

Zgodnie z obowiązującym zwyczajem przewodniczący Rady Europejskiej powinien zostać wybrany na drodze kompromisu. Jeżeli jednak do tego nie dojdzie, liderzy państw członkowskich głosować będą nad przyszłością Tuska. Jako że tylko Polska zgłosiła formalny sprzeciw wobec jego kandydaturze, wiadomo, że zostałaby przegłosowana. W związku z takim możliwym scenariuszem, szef MSZ Witold Waszczykowski stwierdził dziś, że Polska będzie informować partnerów, iż szczyt będzie zagrożony, jeżeli forsowane będzie głosowanie. Dał tym samym do zrozumienia, że skutkować to może zerwaniem szczytu i dodał, że nie ma konieczności wybierania dziś szefa Rady Europejskiej.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...