Kryminał na przekór. Recenzja serialu „Długa noc”
„Długa noc” stawia na głowie wszelkie schematy znane kryminałom, co widać już na poziomie bohaterów. Akcja kręci się wokół Pakistańczyka Nasira Khana, głównego podejrzanego w sprawie zabójstwa młodej mieszkanki Nowego Jorku. Wschodnie korzenie mężczyzny automatycznie przywołują z pamięci widza serial „Homeland”, lecz tym razem terroryzm to ślepa uliczka – „Nasir jest amerykański jak baseball”. Jego winy pragnie dowieść sierżant Box, któremu daleko do wysportowanych i gorliwych detektywów poświęconych naprawie świata. Podstarzały śledczy, jedną nogą na emeryturze, sprawę Khana uznaje za rozwiązaną już w noc morderstwa Andrei Cornish. Ziarno zwątpienia próbuje zasiać adwokat Jack Stone, który wraz ze swą hinduską wspólniczką tworzy osobliwy prawniczy tandem. Ona jest żółtodziobem, on zaś specjalizuje się w obronie szumowin oskarżonych o drobne przewinienia. Atrybutami Stone’a nie są skrojony na miarę garnitur i przeszywające spojrzenie, lecz zaawansowana egzema, wysłużony płaszcz oraz para sandałów. Jedynie Andrea, brutalnie zadźgana dwudziestodwulatka, wpisuje się w pewien stereotyp ofiary. Widzieliśmy w końcu już wiele dobrze sytuowanych ślicznotek, które od problemów uciekały w seks i używki.
Wyśmienity pilot serialu to maraton niefortunnych zdarzeń, które zachodzą w życiu Nasira Khana. Ten wzorowy student „pożycza” taksówkę ojca, by dojechać nią na imprezę. Nie ma pojęcia, że jedna zła decyzja wplącze go w kabałę, której skutki odczuje boleśnie cała jego rodzina. Feralnej nocy bohater wykorzystuje swój roczny limit pecha i z domniemanym narzędziem zbrodni w kieszeni dostaje się w ręce policji. Co najdziwniejsze, nikogo nie interesuje wersja wydarzeń Khana. Siła obciążających go dowodów niemal natychmiast zamyka śledztwo. Nie uświadczycie tu górnolotnych wywodów o dążeniu do prawdy, bo ma ona znaczenie drugorzędne. Nawet jeśli Khan tylko pozornie pasuje do układanki – wątpliwość wzbudza jego nieposzlakowana dotąd opinia czy też fakt, że nie znaleziono na nim krwi ofiary – to policja jest zbyt opieszała i obojętna, aby pozyskać inne jej elementy. Tym sposobem bohater dostaje się między trybiki systemu, a cała opowieść nabiera kafkowskiego charakteru. Twórcy serialu (Richard Pricesce, scenarzysta „Prawa ulicy”, oraz Steven Zaillian, scenarzysta „Listy Schindlera”, „Gangów Nowego Jorku” i „Moneyball”) ukazują amerykański wymiar sprawiedliwości „no filter”, od kuchni, z naciskiem na jego słabości i absurdy. „Aspektakularny” proces Khana kontrastuje z tym, do czego przyzwyczaiły nas dramaty sądowe.
Realizm obecny jest także w wątku więziennym, czyli drugim filarze serialu HBO. Osadzony w Rikers Island bohater zderza się z bezdusznymi strażnikami i szerzącą się wśród więźniów patologią. Początkowo wystraszony, prędko uczy się reguł przetrwania i wkracza na szczyt tamtejszej hierarchii. Ilekroć widzimy ogolonego na zero Khana, próbujemy rozgryźć jego motywację. To poza? Tak zwany efekt Lucyfera? A może prawdziwa twarz Nasira – mordercy Andrei Cornish? Niepokój, który próbują wywołać Pricesce i Zaillian, ustępuje jednak poczuciu fałszu. Przemiana zahukanego studencika w zimnokrwistego kryminalistę przebiega w sposób nieprzekonujący, podobnie jak jego przyjaźń z więziennym inteligentem Freddiem, który trzyma w garści całe Rikers Island. Nawet jeśli twórcy odmalowują więzienie w nietypowych barwach – jako miejsce, gdzie bohater dorośleje i odnajduje bratnią duszę – to w fabułę wkrada się sztampa. Wątek ten, o wiele słabszy od sądowych potyczek Jacka Stone’a, w okolicach czwartego epizodu zaniża wysoki dotąd poziom produkcji HBO.
O ile jeszcze kilka lat temu transfery z kina do telewizji nie były oczywistością, to dziś niemal każdy aktor pragnie wzbogacić swoją filmografię o rolę w serialu. Gwiazdą „Długiej nocy” miał zostać James Gandolfini, jednak zmarł on wkrótce po nakręceniu pilotażowego odcinka. Decyzja o tym, by na jego miejsce zatrudnić Johna Turturro, okazała się castingowym strzałem w dziesiątkę. Grany przez niego Jack Stone to bez wątpienia jeden z najoryginalniejszych adwokatów, którzy narodzili się na potrzeby małego ekranu – czarna owca w świecie prawników, dobra dusza o prezencji menela. Występ Turturro złożył się na ciepłe przyjęcie „Długiej nocy” przez widzów i krytykę. Mimo że Pricesce i Zaillian planowali zamknąć serial w ośmiu epizodach, obecnie nie wykluczają, że powstanie drugi sezon. A że z kryminałem obchodzą się w wyjątkowo świeży sposób, pozostaje nam tylko czekać na efekty.