Drugie dno wydarzeń nad Loarą. Wybory prezydenckie pokazały, że Francja ma problem
Sprawę opisuje kanał France 24. Stacja zwracała uwagę na sporą liczbę nieważnych głosów, gdy zliczono dopiero 80 proc. z nich. Oprócz tego, francuskie media zauważyły, że pobity został niechlubny rekord z 1969 roku – do urn nie poszło ponad 25 proc. uprawnionych do tego obywateli V Republiki, czyli około 12 milionów osób.
Po tym, jak zliczono 99,99 proc. głosów, pojawiła się informacja, że ponad 3 miliony kart do głosowania zostało niewypełnionych, a do tej liczby należy dodać ponad milion głosów nieważnych. Łącznie więc, ponad 11,5 proc. głosów w wyborach przydenckich było nieważnych lub pustych (daje to ponad 4 mln takich głosów, przy około 31 mln głosów oddanych na Emmanuela Macrona lub Marine Le Pen).
Skąd tak duży odsetek głosów pustych? Okazuje się, że w ten sposób Francuzi chcieli zaprotestować zarówno przeciwko Macronowi, jak i Le Pen. Zarówno poprzez nie pójście na wybory, jak i oddanie pustego głosu – Jeden na czterech Francuzów w ogóle nie pojawił się na głosowaniu. To bardzo wiele, jak na wybory prezydenckie – wskazywała Anne Jadot, politolog z Uniwersytetu Lotaryńskiego. Politolog podkreśliła też, że co prawda w drugiej turze wyborów zawsze takich głosów jest więcej, jednak w porównaniu do wyborów z 2012 roku ich liczba wzrosła prawie czterokrotnie.