Tak wyglądały ostatnie dni Magdaleny Żuk. Operator wycieczki ujawnia nieznane fakty
Wirtualna Polska na podstawie rozmowy z pracownikami biura podróży, z którego usług korzystała Magdalena Żuk, opisuje jej ostatnie dni życia. – Wedle relacji jednej z uczestniczek wycieczki już na lotnisku w Katowicach Magdalena Żuk, po pożegnaniu z partnerem, wykazywała wzburzenie emocjonalne i płakała – przekonywał Radomir Świderski, rzecznik operatora wycieczki. Pierwsze niepokojące objawy kobieta miała zdradzać tuż po przylocie, co potwierdzają także jej bliscy.
Już pierwszego dnia pobytu, 26 kwietnia, rezydent miał kontaktować się z rodziną Magdaleny Żuk i informować ją o nietypowych zachowaniach kobiety. Następnego dnia osoby obsługujące wycieczkę poprosiły kobietę o zgodę na pomoc lekarza, jednak spotkały się z odmową ze strony Polki. Po raz kolejny kontaktowano się z rodziną 27-latki, zgłoszono też sprawę do Ambasady RP w Kairze.
Świadkowie relacjonują, że kolejnego dnia, 28 kwietnia, Magdalena Żuk nadal pozostawała w złym stanie psychicznym. Wyszła rano z pokoju i położyła się na korytarzu. Według wersji rzecznika biura podróży, tego dnia doszło do kontaktu z ambasadą w Kairze oraz rodziną Polki. – Jej obecność była konieczna do wezwania pomocy medycznej, której uczestniczka odmawiała – wskazał Świderski. Jak poinformował, ze strony operatora wycieczki padła oferta przetransportowania kobiety, a ambasada zobowiązała się załatwić formalności. Ponieważ nikt z najbliższej rodziny nie posiadał paszportu, na wyjazd zgłoszono ostatecznie znajomego mężczyzną. Tego samego dnia 27-latka została zabrana do szpitala w Port Ghalib, gdzie lekarze stwierdzili, że cierpi na zaburzenia psychiczne i wskazali, że konieczna jest obserwacja. Radomir Świderski stwierdził, że kobieta odmówiła pomocy, dlatego też została przewieziona z powrotem do hotelu.
Weszła na dach?
Z informacji organizatora wycieczki wynika też, że w nocy z 28 na 29 kwietnia doszło do nietypowej sytuacji. Magdalena Żuk miała opuścić pokój i udać się na dach budynku. Szybko miała jednak interweniować ochrona. – Z przekazanych nam relacji pracowników obiektu wynika, że próbowała zbliżyć się w kierunku jego krawędzi – wskazał Świderski.
Kolejnego dnia, 29 kwietnia, kobietę udało się namówić na powrót do Polski. Gdy dotarła na lotnisko, pojawiły się jednak problemy. – Zaczęła zachowywać się w sposób agresywny. Wezwany został lekarz lotniskowy, który kategorycznie odmówił zgody na przelot – wskazał Świderski. W związku z tym zdecydowano, że Magdalena Żuk zostanie przewieziona do hotelu. Ponieważ jednak w drodze nadal miała się agresywnie zachowywać, hotel odmówił jej ponownego przyjęcia, powołując się na bezpieczeństwo innych uczestników wyjazdu.
Dla kobiety znaleziono hotel zastępczy, ale nie udało się jej tam zakwaterować ze względu na jej zachowanie. W przypadku kolejnego hotelu, Magdalena Żuk odmówiła zgody na zakwaterowanie. Własnie pod tym hotelem doszło do rozmowy z chłopakiem 27-latki, która trafiła do sieci. Pracownicy biura podróży mieli wówczas pozostawać w kontakcie z ambasadą.
29 kwietnia kobietę ponownie przewieziono do szpitala w Port Ghalib. Personel odmawiał początkowo jej przyjęcia, tłumacząc, że nie prowadzi odpowiedniego oddziału. Ostatecznie jednak dyrekcja wyraziła zgodę. Tego samego dnia z biurem podróży skontaktował się przedstawiciel rodziny, który miał dotrzeć do Egiptu 30 kwietnia, chwilę po 5 rano. Około godziny 4 nad ranem koordynatorka biura podroży została poinformowana przez rezydenta, że Magdalena Żuk zaatakowała pielęgniarkę, a następnie wyskoczyła z balkonu szpitalnego pokoju. Kobietę przewieziono do szpitala Red Sea w Hurghadzie, gdzie zmarła po kilkunastu godzinach. TVP opublikowała nagranie, na którym widać zachowanie kobiety przed dramatycznymi wydarzeniami w szpitalu.
Co wie policja i prokuratura?
Śledztwo w sprawie jej śmierci prowadzą polskie i egipskie służby. Na wniosek rodziny na miejscu ma się odbyć sekcja zwłok, a ciało zostanie zbadane przez biegłych także w Polsce.