Petru z dystansem o wspólnych listach z PO. „Nie było poważnych rozmów”
Na ostatnim Marszu Wolności, podczas wystąpień zwłaszcza Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna wskazywali na konieczność wystawienia wspólnych list, by pokonać PiS. Przewodniczący Platformy mówił, że choć uczestnicy marszu są „z różnych środowisk, ale są razem”. – To jedyna droga – być razem w opozycji. Skuteczna opozycja, to jedna lista w następnych wyborach. Musimy to zrobić. Jeśli zbudujemy skuteczną opozycję, to wygramy wybory samorządowe, europejskie, parlamentarne i prezydenckie. Obiecujemy to – powiedział.
Petru studzi emocje
W podobnym tonie wypowiadał się Ryszard Petru, który nawiązując do sprawy wspólnych list, wskazał przy okazji „cichego koalicjanta PiS”. – Prawo i Sprawiedliwość ma ukrytego koalicjanta, jest nim Kukiz'15 – powiedział. W dalszej części wystąpienia lider Nowoczesnej zaapelował o jedność opozycji. – Musimy stworzyć taki blok, żeby z nimi wygrać. To bardzo poważny przeciwnik – przestrzegł.
W „Faktach po Faktach” Petru na dzień przed kongresem Nowoczesnej mówił na temat wspólnych list z dużo większym dystansem, choć zaznaczył, że są takie kwestie fundamentalne, w których opozycja powinna współpracować. Miał na myśli m.in. gospodarkę, sprawę uchodźców i prawa kobiet. Polityk wyjaśnił jednak, że jeśli obecne różnice między PO a Nowoczesną utrzymają się, tworzenie wspólnej listy „byłoby nie fair” wobec wyborców. Dodał, że ma zamiar namawiać Platformę, żeby skorygowała część swoich postulatów gospodarczych.
Petru otwarcie przyznał również, że nie było poważnych rozmów z PO na temat wspólnych list.