Lekarze demonstrują przed Kancelarią Premiera. „Gdyby chodziło o zarobki, już by nas tu nie było”
Trzynasty dzień strajku głodowego lekarzy rezydentów popieranego przez przedstawicieli wszystkich zawodów medycznych jest też dniem protestu przed Kancelarią Premiera. Demonstranci przekonują, że nie chcą konfliktować się z rządem PiS i rozumieją najlepiej złożoność problemów służby zdrowia. Podkreślają, że to wieloletnie zaniedbania doprowadziły do obecnego stanu. Chcą jednak, aby obecna władza rozpoczęła z nimi prawdziwy dialog, zamiast stosować negocjacyjne sztuczki i ataki w mediach.
Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) dr Krzysztof Bukiel odpowiadał ze sceny na zarzuty dotyczące upolitycznienia strajku lekarzy, który miałby rzekomo być wymierzony jedynie w PiS. – Protestowaliśmy jak było AWS, SLD, PO, protestowaliśmy zawsze. Skąd nagle ten protest jest polityczny? My jesteśmy agentami pacjentów. Zapamiętajcie, państwo politycy – mówił. – Dotrzymujecie tych obietnic, których chcecie dotrzymywać! Premier Tusk też dotrzymywał obietnic: podwyższył wiek emerytalny, zbudował "orliki" – mówił Dr Bukiel, podkreślając, że żadna dotychczasowa władza nie dotrzymywała obietnicy dbania o całkowicie darmową służbę zdrowia.
– Jesteśmy tu, bo wierzymy w godność służby zdrowia. Ja mam 27 lat, umysł wypełniony marzeniami o tym, jak powinien wyglądać zawód lekarski. Ja nie mam zamiaru bić w rząd, bo to nie jest problem, który nastał, gdy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość – podkreślał jeden z uczestników głodówki. – Każdy z nas mógłby wyjechać za granicę. Student, który kończy medycynę, dostaje zaproszenie do wyjazdu za granicę, by zrobić kurs, dostaje mieszkanie służbowe, samochód. Gdyby chodziło nam o zarobki, już by nas tu nie było – dodawał.
Czego domagają się młodzi lekarze?
- zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do poziomu Europejskiego nie niższego niż 6,8 proc. PKB w przeciągu trzech lat oraz do 9 proc. w ciągu 10 lat
- likwidacji kolejek
- rozwiązania problemu dramatycznego braku personelu medycznego
- likwidacji biurokracji w ochronie zdrowia
- poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia.
Co, według ich postulatów, stanowi aktualnie największy problem systemu?
- najniższe w Europie publiczne nakłady na ochronę zdrowia (tylko 4,7 proc. PKB; w innych krajach od 6 proc. do 11 proc., a w USA nawet 17 proc.; według OECD minimum to proc. PKB)
- upokarzające pacjenta i medyka kolejki (pilna wizyta u kardiologa dziecięcego 4 miesiące, oczekiwanie na diagnozę raka piersi jedyne 37 tygodni)
-
braki personelu medycznego (W Polsce na 1000 mieszkańców mamy tylko 24,6 osób zatrudnianych w sektorze medycznym w tym lekarze 2,2, pielęgniarki 5,1. Dla porównania w Niemczech 61,4 a we Francji 63,5)
- biurokracja (10 minut na biurokrację, a 5 dla pacjenta)
- źle wynagradzany personel medyczny (14 zł za godzinę ratowania twojego życia)
Protest głodowy
Od 1 października w stołecznym Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie kilkadziesiąt osób prowadzi głodówkę, a kolejne rozmowy z przedstawicielami resortu zdrowia nie przynoszą rezultatów. Minister Konstanty Radziwiłł apelował w trakcie poniedziałkowego (9 października) posiedzenia komisji zdrowia, by rezydenci zmienili formę protestu i „udali się do domu”. Środowe rozmowy z premier Szydło nie przyniosły rezultatów, wobec czego lekarze wznowili protest głodowy. Podczas spotkania Rady Dialogu Społecznego, Prezes Rady Ministrów Beata Szydło zapowiedziała, że w 2018 roku do służby zdrowia trafi dodatkowo blisko 6 mld złotych. Zapewniła też, że zarobki początkujących lekarzy zwiększą się jeszcze w tym roku. Premier poinformowała, że do tej chwili przeznaczono nadprogramowo 8 mld złotych na służbę zdrowia. Pula wynagrodzeń dla rezydentów i stażystów ma wzrosnąć o 40 proc. w 2018 roku. Słowa te nie przekonały jednak rezydentów, którzy domagają się konkretnych zapowiedzi w sprawie zwiększenia całościowych nakładów na służbę zdrowia. W czwartek wieczorem na kolejnej turze rozmów nie stawiła się premier Szydło, co rezydenci odebrali jako „upokorzenie” i powód do dalszego kontynuowania protestu.