Kijowski opisuje swoją sytuację finansową i wylicza: Powinienem zarabiać 8437 zł brutto
„Stypendium Wolności – Mateusz, zostań w Polsce!” – pod takim hasłem zbierane są środki dla Mateusza Kijowskiego, znanego nie tylko z „obrony demokracji”, ale tez niepłacenia alimentów. Organizatorka zbiórki Elżbieta Pawłowicz twierdzi, że Kijowski zapłacił za „pomoc w zorganizowaniu walki o praworządność w Polsce” spokojem swoim i swojej rodziny oraz „dramatycznym obniżeniem standardów życia”.
Do zbiórki dla Kijowskiego odniósł się na Twitterze Jarosław Papis, informując, iż 22 listopada, po przeczytaniu wywiadu, w którym Kijowski opowiadał o swojej trudnej sytuacji finansowej, złożył mu propozycję pracy. – Postanowiłem mu pomóc, tak po ludzku. Pan Mateusz opowiadał, że kiedyś pracował w gastronomii, a moja córka prowadzi restaurację w Łodzi, więc zaproponowałem mu pracę w niej. Napisałem mu prywatną wiadomość na Facebooku. Nie wiem, czy ją odczytał – powiedział polsatnews.pl Jarosław Papis.
Kijowski na swoim blogu postanowił odnieść się do tej sprawy. Były lider KOD przedstawił szczegółowe wyliczenia. „Wszyscy wiedzą, że moje alimenty wynoszą 2100 zł netto miesięcznie. Tylko jeszcze koszty komornicze – 15 proc. Czyli nie 2100, ale 2415 złotych netto. Ale… jeszcze muszę sam się jakoś utrzymać. Chociażby – żeby coś zjeść przed pracą i jeszcze dojechać do pracy. Mieć gdzie spać, ubrać się, zapłacić za prąd, gaz, ogrzewanie… Zgodnie z prawem na moje potrzeby muszę mieć 40 proc. wynagrodzenia. Czyli nie 2415 netto, ale 4025 netto” – wyjaśnia Kijowski. I kontynuuje Kijowski, „słyszę od życzliwych internautów, że mam spłacać również zadłużenie”. „W końcu to proste – idź kopać doły i spłacaj zadłużenie. Wszyscy wiedzą, ile wynosi moje zadłużenie. Żeby rozłożyć spłatę na 10 lat, to miesięcznie wyjdzie około 1670 zł netto. Plus 15 proc. kosztów komorniczych, czyli 1920 netto. Zatem zwiększamy 4025 o 1920. Mamy 5945 netto, czyli 8437 zł brutto” – czytamy.
Były lider KOD podkreślił, że „nie pisze tego, aby się czegokolwiek domagać, ale żeby odpowiedzieć na wszelkie propozycje i zobowiązania w stylu – na budowie by się zatrudnił, spłacił zadłużenie i pokazał, że jest mężczyzną”. „Dotarły do mnie też głosy, że podobno ktoś mi jakąś propozycję pracy przedstawił, ale ja ją odrzuciłem. Nie wiem, w jaki sposób mi tę propozycję składał. Pracowałem w wielu firmach w swoim życiu. Nie zdarzyło mi się, żeby bez osobistego kontaktu można było złożyć jakąkolwiek propozycję pracy” – dodał były lider KOD.