Wiadomo, co znalazło się w strategii bezpieczeństwa Donalda Trumpa. „Chiny i Rosja to konkurenci USA”
"Są zdeterminowani, aby sprawić, że gospodarka będzie mniej wolna i sprawiedliwa oraz aby zwiększyć swoje siły zbrojne, kontrolować informacje i dany i stłumić swoje społeczeństwa, rozszerzając wpływy" – wynika z fragmentów strategii Donalda Trumpa wydanej przez Biały Dom.
Strategia dotycząca bezpieczeństwa, będąca owocem miesięcy rozważań prezydenta Donalda Trumpa i jego najlepszych doradców, nie nagłaśnia problemu zmian klimatycznych, opisanych w 2016 roku przez prezydenta Baracka Obamę jako zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Reuters przypomina, że Trump zapewnił o wycofaniu Stanów Zjednoczonych z porozumienia klimatycznego w Paryżu, chyba że zostaną wprowadzone w nim zmiany. "Stany Zjednoczone kontynuowały będą podejście, które równoważy bezpieczeństwo energetyczne, rozwój gospodarczy i ochronę środowiska" – ma powiedzieć Trump.
Głównymi priorytetami, jakie przedstawi Trump, ma być ochrona ojczyzny i granic USA, przetasowania w wojsku amerykańskim, prognozowanie swoich sił za granicą i prowadzenie polityki handlowej korzystniejszej dla Stanów Zjednoczonych.
Agencja pisze, że wyodrębnienie Rosji i Chin, jako "rewizjonistycznych mocy", odzwierciedla ostrożność administracji Trumpa, mimo jego prób dotyczących budowania stosunków zarówno z prezydentem Chin Xi Jinpingiem, jak i prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Strategia odnosi się także do ataków hakerskich na infrastrukturę USA, o co często oskarżana jest Rosja, głównie w kontekście wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Trump co prawda zdaje się współpracować z Xi, głównie jednak po to, aby wywierać wspólnie presję na Koreę Północną. Poczynił bowiem niewielkie postępy w zakresie przyrzeczenia wynegocjowania korzystniejszych dla USA warunków w celu obniżenia deficytu handlowego, który osiągnął 347 miliardów dolarów w 2016 roku.
W dokumencie zaznaczone ma zostać, że konkurowanie z Chinami i Rosją, wymaga od Waszyngtonu ponownego przemyślenia polityki opartej na założeniu, że zaangażowanie w rywalizację i włączenie tych państw do międzynarodowych instytucji "zamieniłoby ich w łagodnych aktorów i godnych zaufania partnerów". "W przeważającej części założenie to okazało się fałszywe" – zaznaczono.