„Narzeczony na niby”. Przyjemny i zabawny film dla całej rodziny
Kiedy poznajemy główną bohaterkę Karinę (Julia Kamińska), jest ona w związku ze swoim szefem – bogatym reżyserem telewizyjnym Darkiem (Piotr Adamczyk). Siostra głównej bohaterki (Sonia Bohosiewicz) w końcu broni się przed staropanieństwem, a w rodzinie trwają przygotowania do ślubu, którego główną reżyserką jest apodyktyczna mama. Jednak wytatuowany Adamczyk, odkrywający swoją drugą młodość, okazuje się zmieniać kobiety jak rękawiczki, o czym Karina przekonuje się w brutalny i przekomiczny sposób. Należy dodać, że Julii Kamińskiej z Uli pozostało już chyba jedynie dobre serce, bo z pewnością czasy Brzyduli ma już dawno za sobą. Pomimo tego niefortunnego zwrotu akcji wciąż trzeba kogoś zabrać na ślub i tak przez przypadek tej samej nocy wjeżdża w nią przystojny taksówkarz, były piłkarz drugiej ligi – Szymon (Piotr Stramowski). To idealny kandydat na narzeczonego na niby.
Niewątpliwą zaletą filmu są żarty oparte na nawiązaniach do innych komedii i pełne dystansu podejście aktorów. Celem przedsięwzięcia jest dobra zabawa, co musiało dać się odczuć na planie. Zaś morał z historii taki, że można się odkochać w reżyserze, a zakochać w taksówkarzu z ogonem i że nawet despotyczna mama będzie w stanie to zrozumieć, kiedy stawką jest prawdziwa miłość.
4/6
„Narzeczony na niby”
Reż. Bartosz Prokopowicz