Politycy uczcili 155. rocznicę Powstania Styczniowego. „Było aktem desperacji i odwagi, ale nie szaleństwa”
W 155. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego Prezydent Andrzej Duda, w Ciechocinku, złożył wieniec przed pomnikiem upamiętniającym Romualda Traugutta, przywódcę tego patriotycznego zrywu. Prezydentowi towarzyszył podsekretarz stanu w KPRP Wojciech Kolarski, a także m.in. wojewoda kujawsko-pomorski Mikołaj Bogdanowicz, parlamentarzyści, władze lokalne oraz mieszkańcy i kuracjusze.
Premier Mateusz Morawiecki oraz szef MON Mariusz Błaszczak złożyli wieńce pod Bramą Straceń Cytadeli Warszawskiej. Szef rządu stwierdził, że „Powstanie Styczniowe było aktem desperacji, odwagi, ale nie było aktem szaleństwa”. Premier powiedział, że 50 lat po jego zakończeniu, przywołując pamięć o tym zrywie można było odbudować niepodległy kraj i urządzać życie lepsze dla wszystkich obywateli. Jak przypomniał premier Mateusz Morawiecki w około 1200 potyczkach i regularnych bitwach wzięło udział ponad 150 tysięcy uczestników i powstańców. Tylko połowa z nich mogła wrócić do domu. – Duża część z powstańców złożyła ofiarę albo ze swojego życia na polu chwały, albo w mrokach Syberii – mówił.
– Powstanie Styczniowe, to również powstanie, w którym przedstawiciele innych narodów stanęli ramię w ramię z nami, walcząc o naszą niepodległość – mówił minister Mariusz Błaszczak, wskazując na liczny w nim udział Węgrów czy Włochów. Szef MON zwrócił też uwagę na postawę kobiet, które – wspierały swoich mężów i synów idących na bój. To później wdowy wychowywały dzieci w kulcie Powstania Styczniowego. To panie, które nosiły się na czarno, które wykorzystywały biżuterię narodową, które w ten sposób potwierdzały polskość, determinację do wywalczenia niepodległości – podkreślił minister. – To one wychowały te kolejne pokolenia, które stanęły do walki, których walka zakończyła się sukcesem w roku 1918 r. – dodał minister obrony narodowej.