Samouczek bezpiecznego niespłacania kredytów (5)

Dodano:
Oto wątek z poprzedniego odcinka: nie jesteś w stanie spłacać kredytu hipotecznego i wiadome jest, co ci grozi. Na dodatek, nie rozwiązuje problemu sprzedaż nieruchomości, bowiem jej wartość jest niższa od wysokości długu. Koniec walki? Nic podobnego!

Jakie podstawowe błędy popełniają kredytobiorcy, którzy znajdą się w opisanej sytuacji? Często: nic nie robią. Czekają biernie na swego kata. Oczywiście wcześniej jest depresja, wzajemne obwinianie się – jeśli mamy do czynienia z zadłużonym małżeństwem. Albo też: starają się za wszelką cenę pozyskać jakieś środki, aby spłacić choćby część raty. Jest też duża grupa naiwniaków, którzy liczą, że bank nad nimi się zlituje. A przecież bankowy potwór nie zna uczucia litości.. No więc piszą błagalne listy, chodzą na spotkania z pracownikami kredytodawcy, wypłakując się na ladę swojemu „doradcy”. A ten obiecuje, że się postara coś pomóc. Oczywiście wie, że nic nie wskóra, ale chce, aby ta płaksa poszła sobie już z banku i nie zawracała głowy doradcy. Bo przecież jego nadrzędnym zadaniem jest wyrobienie planu, czyli sprzedaż (czytaj: wpychanie) kredytów i pożyczek na prawo i lewo. Komu się da. A nie tracenie czasu na klientów, którym już nic się nie wciśnie.

Nie tak, Panowie! Nie - tak!

Skoro nie da się po dobremu, znaczy trzeba stanąć do walki. Pewnie się w duchu uśmiałeś: jak mam walczyć z tak potężnym wrogiem? Nie mam nawet na raty kredytów, inne zobowiązania także są niespłacane. Przecież mnie zmasakrują i za miesiąc wywiozą na taczkach z mojego mieszkania! No właśnie: jak skoncentrujesz się wyłącznie nad tym, aby się użalać nad swoim losem, oczywiście Twoja wizja szybkiej pacyfikacji się ziści. Będzie to więc tzw. samospełniająca się przepowiednia. Musisz więc choć trochę wziąć się w garść i uwierzyć, że stać Cię na to, aby stanąć mężnie do walki i 

Tanio skóry nie sprzedać!

Zaczynamy. Od czego? Nietypowo: będzie to seans psychologiczny pt. „Jak walczyć, aby wygrać ze znacznie potężniejszym wrogiem?” Pytasz, czy zaprosiłem Kaszpirowskiego? Nie, nie wierzę w jego sztuczki. Będziemy się uczyć od najlepszych. Twoim nauczycielem będzie sam Generał Maximus.

Niezła akcja, nieprawdaż? A teraz przetłumaczmy ten zwycięski bój na walkę kredytobiorcy z bankowym oprawcą. Najpierw musisz sobie uświadomić, że raczej sam tego boju nie wygrasz. Chyba, że jesteś świetnie zaprawiony w walce przeciw-egzekucyjnej, wtedy nie musisz czytać kolejnych odcinków Samouczka. Nie jesteś? Ale widzę, że kombinujesz. Brawo! Co wymyśliłeś? Pędzisz do prawnika? Masz już kogoś na oku? Nie bardzo? Może to nie jest zła myśl, bo w sądzie przecież bez „papugi” ani rusz. Musisz mieć podczas postępowania dobrego prawnika, inaczej przerżniesz z kretesem. Nawet jeśli Twój oprawca zrobi mnóstwo błędów.

Ale czy aby na pewno tenże prawnik jest właściwą osobą, która wyciągnie Cię z opresji? Znaczy się: czy weźmie na siebie ciężar walki i jej nie przegra? Czy będzie tak walczył, jak pokazał to Gladiator vel Maximus? Nie jesteś tego pewien? Przyznam szczerze: ja też nie… Dlaczego? Bo niemal wszystkie działania prawnika będą zbyt przewidywalne. A końcowy wynik tej walki nie zależy odeń, tylko jest w rękach niezawisłego sędziego: któremu owa „niezawisłość” pozwala na wydrukowanie dowolnego wyroku. A co będzie jak Ci się trafi „sędzia Paduranu”? Nie wiesz, kto zacz? A masz może dostęp do Internetu? To poszukaj w googlach, z czego to zasłynął ten rumuński „sędzia”.

Dlatego pamiętaj: bardzo dobra pomoc prawna będzie Ci potrzebna, ale to za mało, aby uchronić się od pacyfikacji. Otóż prawnicy – moim skromnym zdaniem – widzą Twoje problemy w zbyt wąskim zakresie. Patrzą na sprawę, wyłącznie z perspektywy treści umowy o kredyt. Ma ona wady? Na pewno. Klauzule abuzywne? Aż się od nich roi, szczególnie, jeśli jesteś frankowiczem. Czy taka analiza gwarantuje Ci w sądzie wygraną? Wolne żarty…

Kończ Waść, nerwów oszczędź!

Powiem Ci, więc, jakie rozwiązanie uważam za znacznie lepsze. Zanim zdecydujesz się na wejście w spór z bankiem (wierzycielem hipotecznym), musisz – na początek – zabezpieczyć się przed przegraną w sądzie. W poprzednim odcinku, uczyłem Cię, jak być niewidzialnym. Ale pozostało jeszcze zabezpieczenie nieruchomości, która jest przedmiotem kredytu. Dziwisz się? Bo przecież nic nie możesz zrobić, ze względu na to, że bank siedzi na hipotece? Oj, mylisz się bardzo, mój drogi! Możesz naprawdę ostro poszaleć w działaniach zabezpieczających, bo wciąż Ty jesteś właścicielem tej nieruchomości, a nie kredytodawca. Przykro mi, ale nie mogę więcej powiedzieć w tej kwestii. Nie chodzi tu tylko o moje know-how. Ważniejsze jest, aby uszanować starą, wojenną zasadę:

Nigdy przed walką nie pokazuj wrogowi swojej broni!

Wracając więc do niezbędnych pomocników w Twej walce z tak potężnym wrogiem: oprócz prawnika będzie nieodzowny ktoś jeszcze. Właśnie taki anty-bankowy Maximus. Bo przecież Maximus też okazał się wybitnym specjalistą od … działań przeciw-egzekucyjnych (w bardziej dosłownym tego określenia znaczeniu). Będzie to osoba, która pomoże Ci właściwie zabezpieczyć się przed wszelkimi „niespodziankami”, a przede wszystkim – właśnie przed przegraną w sądzie. Wtedy nawet jak w sądzie przegrasz, to i tak wygrasz… Jeśli korzystasz wyłącznie z opieki prawnej (rezygnując z ochrony przeciw-egzekucyjnej), może stać się odwrotnie. Nawet jak w sądzie wygrasz, to i tak … przegrasz.

Przykład? Proszę bardzo. Masz kredyt „frankowy”, którego wartość bank wylicza na 2 mln zł. W sądzie pokonasz wroga i uzyskasz 500 tys. zł umorzenia. Super! Acha, zapomniałem powiedzieć Ci o jednym: Twoja nieruchomość warta jest obecnie ledwie około 1 mln zł. Minka zrzedła? No właśnie, a takich spraw znam naprawdę sporo. I jeszcze jedno. Odpowiedz sobie na pytanie: dlaczego Maximus wygrał? To bardzo ważne, dlatego piszę to zdanie wytłuszczonym drukiem:

Maximus wygrał, bowiem nie tańczył tak, jak mu zagrał wróg

Dzięki temu: zaskoczył zupełnie przeciwnika. A ponieważ był znacznie lepiej wyszkolony – pokonał go, pomimo tak nierównych sił. Znajdź sobie takiego „Maximusa”, który walczy podobnie. A wszystkie reguły i zasady narzucane przez wroga, typu „umów trzeba dotrzymywać”, czy „kredyty trzeba spłacać” ma w głębokim poważaniu. Podobnym szacunkiem darzy system „sprawiedliwości”, bo tenże nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Przykładem jest sąd, który jest zupełnie nieprzewidywalny. Oczywiście sprawa i tak tam trafi, dlatego nie lekceważ tej części sporu: musisz mieć w tej walce także bardzo dobrego prawnika. Jednakowoż:

Sąd to teren walki Twojego wroga!

Bowiem bank-dyta ma tutaj niewyobrażalną przewagę nad Tobą. I tego zmienić się nie da. Wszak sądy są częścią opresyjnego systemu, nad którym władzę mają także bankowi lobbyści. Na koniec jeszcze jedna rada. Jeśli nie masz napiętego grafiku, poświęć dodatkowe 5 minut i obejrzyj jeszcze raz tę piękną scenę walki. Jak już obejrzysz filmik ten do końca, wyobraź sobie, że za jakiś czas i Ty podniesiesz ręce w góry w geście zwycięstwa. Tak, jak zrobili to kompani Maximusa. Ale nie nastąpi to szybciej, niż za 3 do 5 lat. Pamiętaj: nie lekceważ moich rad! Ty też walczysz z potężnym wrogiem na śmierć i życie.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...