Netanjahu rozmawiał z Morawieckim. Wiemy, co powiedział
Z oświadczenia wydanego przez izraelską kancelarię premiera dowiadujemy się, że Benjamin Netanjahuzgodnie z zapowiedzią odbył krótką rozmowę z Mateuszem Morawieckim. Miał powiedzieć polskiemu premierowi, że jego słowa wypowiedziane w Monachium uważa za „nie do zaakceptowania”. Chodziło o wypowiedź Morawieckiego, w której mówił o Żydach jako takich samych uczestnikach Holokaustu jak Niemcy czy Ukraińcy. „Nie ma podstaw do porównywania zachowań Polaków i Żydów podczas Holokaustu” – miał powiedzieć Morawieckiemu Netanjahu.
Premier Izraela przypomniał Morawieckiemu, że celem Holokaustu było zniszczenie narodu żydowskiego, a na wszystkich Żydów wydano wyrok śmierci. Zwrócił uwagę, że na fałszowanie historii dotyczące Polski („polskie obozy zagłady” – red.) odpowiedzią nie może być inne fałszowanie historii. W komunikacie podkreślono, że rozmowę zakończyło porozumienie w kwestii kontynuowania dialogu w tym temacie.
Od tego wszystko się zaczęło
Przypomnijmy, że już po przyjęciu przez Sejm projektu ustawy o IPN zakładającej kary za stosowanie pojęcia „polskie obozy zagłady”, ostro zareagowały władze Izraela. Podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz ambasador Anna Azari wyraziła protest w imieniu swojego rządu przeciwko planom polskiej legislatury. Do jej słów odniósł się marszałek Senatu, który zaprosił dyplomatkę na rozmowy. Osobny komunikat wystosowały MSZ i Kancelaria Prezydenta.
W niedzielę 28 stycznia odbyła się telefoniczna rozmowa między szefami rządów Polski i Izraela. Jak wynikało z relacji, Benjamin Netanjahu i Mateusz Morawiecki zgodzili się, że konieczne jest natychmiastowe otwarcie dialogu między przedstawicielami obu krajów, którego przedmiotem ma być osiągnięcie porozumienia w kwestiach legislacyjnych.
Duda podpisał ustawę, kierując ją do TK
6 lutego prezydent Andrzej Duda ogłosił, że podpisze ustawę o IPN, co oznacza, że przepisy, które budzą kontrowersje, wejdą w życie. Jednocześnie Duda zdecydował się skierować ustawę w tzw. trybie następczym do TK, aby ten zbadał kwestię wolności słowa i określoności przepisów prawa. – Po pierwsze, aby zbadał: wolność głoszenia poglądów (chodzi o wolność słowa – czy nie jest ona ograniczona) oraz kwestię określoności przepisów prawa – wyjaśniał prezydent.
Czym jest tzw. tryb kontroli następczej?
Może dotyczyć tylko aktów normatywnych, które już zostały ustanowione albo już nabrały mocy obowiązującej, albo znajdują się jeszcze w okresie vacatio legis. Tylko wyjątkowo kontrola norm może przybrać charakter prewencyjny – a priori (uprzedni), a jedynym podmiotem uprawnionym do jej inicjowania jest Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Procedura ta nie hamuje bieżącej polityki rządu. Ustawy sprawdzane w trybie kontroli następczej zazwyczaj już obowiązują i mogą przestać obowiązywać dopiero po orzeczeniu TK, które zostaje wydane przeciętnie po roku od zgłoszenia.