Poszła w góry w jeansach i miejskich butach. Prawie zamarzła pod Kasprowym Wierchem
O nieodpowiedzialnym zachowaniu turystów w górach można napisać książkę. Wczoraj informowaliśmy o parze, która wybrała się w rejon Doliny Jamnickiej. Najpierw zadzwoniła do ratowników TOPR z prośbą o pomoc w zejściu. Chwilę później turyści powiedzieli, że kopią jamę, w której spędzą noc, ponieważ zabrali ze sobą sprzęt biwakowy. Następnego dnia po godz. 6 rano, turyści wezwali pomoc i twierdząc, że są przemoczeni i zmarznięci i nie dadzą rady samodzielnie zejść.
Tym razem pomoc potrzebna była kobiecie, która utknęła na drodze z Kasprowego Wierchu w kierunku Myślenickich Turni. Uczestnicy obozu wędrownego usłyszeli wołanie o pomoc od młodej kobiety, która była mocno wychłodzona i miała drgawki z zimna. Jak podaje Portal Tatrzański turystyka miała na sobie dżinsy, cienkie rękawiczki i miejskie buty. Na zewnątrz było wówczas -21 stopni Celsjusza. Kiedy ratownik TOPR zapytał, dlaczego turystka wyszła w takim stroju na wycieczkę w wysokie góry, towarzyszący jej mężczyzna odparł, że...na dole było ciepło.