Samouczek bezpiecznego niespłacania kredytów (6)
Załóżmy więc, że frankowicz mocno się przekredytował i zupełnie stracił płynność finansową. W końcu zdecydował się na podjęcie wojny z bankiem, który udzielił mu świetnego kredytu w „szwajcarskiej” walucie. Ale wcześniej, kiedy ów kredytobiorca próbował dług „frankowy” ratować, nabrał kilka pożyczek (niezabezpieczonych) z różnych banków. Nieco poniewczasie osoba ta spostrzegła, że ugrzęzła po uszy w pętli kredytowej i nijak nie jest w stanie ze swoich dochodów tych długów spłacić.
Uważaj na z boku strzał!
W 5 części Samouczka poruszałem temat jak obronić się przed egzekucją komorniczą nieruchomości, która jest przedmiotem niespłacanego kredytu hipotecznego. W tym także radziłem gdzie szukać pomocy. Dokonanie stosownych działań, aby zabezpieczyć taką nieruchomość przed szybką egzekucją to absolutna podstawa działań anty-widykacyjnych. Jest to podwójnie obowiązkowe w sytuacji, kiedy nie tylko „hipoteka” nie jest spłacana. Grozi nam w takim przypadku również „strzał z boku”.
Może mieć to miejsce, kiedy inny wierzyciel (niehipoteczny), uzyska tytuł egzekucyjny i będzie chciał prowadzić egzekucję z tej nieruchomości. Jeśli zawczasu przed tym się zabezpieczymy, do takiej sytuacji nie dojdzie. Co więc należy zrobić? To, z pozoru, banalne zadanie: obronimy się przed tym poprzez zwykłą zmianę właściciela kredytowanej nieruchomości. Po takim działaniu osłonowym, egzekucja komornicza z nieruchomości jest niemożliwa, bowiem komor nie będzie w posiadaniu tytułu egzekucyjnego na nowego jej właściciela.
Profesjonalne zabezpieczenie nieruchomości jest absolutnie konieczne, ale nie jest to temat „poradnikowy”, więc nie opiszę Państwu co i jak trzeba zrobić. Jest to część mojego know – how. Nawet - z pozoru – łatwa czynność, pod tytułem zmiana właściciela, może okazać się nic nie warta, jeśli dany wierzyciel skutecznie przeprowadzi postępowanie sądowe, korzystając z tzw. skargi pauliańskiej. Konieczne jest, aby takie działania (zabezpieczające nieruchomość) wykonać umiejętnie, a nie jakkolwiek.
Mając wiele długów, także tych niezabezpieczonych, musimy bronić się przed każdym z wierzycieli. Jak robić, aby nie doszło do egzekucji komorniczej, lub jak najdłużej ją powstrzymać? Wchodzimy tu w kolejną metodę działań przeciw-egzekucyjnych, którą obrazowo można określić jako:
korespondencyjny ping - pong
Na początku korespondujemy jedynie z wierzycielem. Żadnych rozmów telefonicznych, żadnych spotkań, żadnych maili. Stosujemy wyłącznie tradycyjną formę kontaktów z poważną instytucją finansową: korzystając z usług Poczty Polskiej piszemy do banku listy. Niekoniecznie miłosne, ale łzawe – jak najbardziej.
Bank wychodzi wtedy z założenia, że jak dłużnik pisze, to chce spłacać. Dzięki temu wydłużają się procedury, taka wymiana korespondencji może trwać nawet rok, albo i dłużej. Jak już bankowi znudzi się prowadzenie z nami korespondencji, musi mieć przekonanie, że groszem nie śmierdzimy.
W takiej sytuacji: czy warto – z perspektywy wierzyciela - iść do sądu i ponosić koszty postępowania, które ciągnie się latami? Duża szansa, że dług zostanie sprzedany, a wtedy nowy wierzyciel – jak się będziesz dobrze bronił – z prawdopodobieństwem ok. 90 proc., może go spisać na straty.
Sprzedany kredyt (czy pożyczka) to najpiękniejszy prezent jaki może zrobić ci kredytodawca. Zakwestionowanie takiej transakcji w sądzie i unieważnienie długu - to niezbyt trudne zadanie dla specjalisty. Jeśli jednak wierzyciel pierwotny długu nie sprzeda, tylko wystąpi do sądu z pozwem o zapłatę, wtedy wchodzisz w kilkuletnią grę w ping – ponga, ale z sądem. Sąd pisze do Ciebie, Ty piszesz do sądu, no to sąd odpisuje, a więc i Ty musisz odpisać. A latka lecą…
Dopóki sprawa jest w sądzie – żaden komornik Cię tknąć nie może, bo bank musi mieć w ręku tytuł egzekucyjny. Nie może go jednak uzyskać, dopóki nie wygra sprawy – w dwóch instancjach!!! – a to potrwać może 4, czy nawet 5 lat. Może nie jest to do końca komfortowa sytuacja, ale po pewnym czasie (jak widzę po moich klientach), przestają takie działania stresować. Po prostu stają się częścią zachowań koniecznych: wykonujemy te czynności rutynowo i przestajemy mieć do nich stosunek emocjonalny.
Wierzyciel w krzyk, bo … dług znikł!
Finalnie, możesz więc mieć nawet 20 zobowiązań, a na ich poczet nie zapłacisz przez wiele lat ani złotówki. Co najwyżej: od czasu do czasu będziesz musiał uiścić koszty sądowe, ale to zwykle malutki pikuś, w porównaniu z regularną spłatą zobowiązań, które Cię zupełnie przerosły.. W opisanym przypadku prowadzimy więc wojnę dwoma metodami. Walcząc z wierzycielem hipotecznym, zabezpieczamy nieruchomość jak Fort Knox, celem uniemożliwienia (lub znaczącego utrudnienia) sprzedaży naszego mieszkania/domu podczas licytacji komorniczej. Wszystkie zobowiązania niezabezpieczone próbujemy wytłuc jeden po drugim, działając przy tym z fachowcami od podważania długów w sądzie – zwykle to się udaje, gdy bank sprzeda ten dług handlarzom wierzytelności (są to tzw. fundusze sekurytyzacyjne). Co się zatem dzieje, jeśli pozew nabywcy Twojego zobowiązania, zostaje przez sąd oddalony? Dług znika! Całkiem miła perspektywa, nieprawdaż?