Kornel Morawiecki odpowiada na zarzuty ks. Jegierskiego. W tle sprawa 96 tys. złotych

Dodano:
Briefing prasowy PO z udziałem ks. Jegierskiego Źródło: X / Platforma News
Ks.Tomasz Jegierski twierdzi, że Kornel Morawiecki pożyczył od niego 96 tys. zł w zamian za uzyskanie dotacji z banku WBK, którym kierował jego syn. Duchowny miał do tej pory nie otrzymać zwrotu tych środków. Od tych zarzutów odcina się ojciec premiera. – Sprawa jest w prokuraturze, bo ksiądz Jegierski mnie szantażował – twierdzi lider Wolnych i Solidarnych.

– Jest z nami na sali ksiądz Tomasz Jegierski, prezes fundacji SOS dla życia, która pomaga dzieciom, wspiera ofiary wojny w Syrii i innych krajach Bliskiego Wschodu. Do księdza parę lat temu przyszedł asystent obecnego posła Kornela Morawieckiego i zaproponował wsparcie ze strony Wielkopolskiego Banku Kredytowego, którym wówczas zarządzał obecny premier Mateusz Morawiecki. Warunkiem tej pomocy była wpłata 96 tys. zł na rzecz Kornela Morawieckiego i jego organizacji Solidarność Walcząca. 5 stycznia 2013 r. Kornel Morawiecki odebrał te pieniądze, a na żądanie księdza pokwitował je jako pożyczka – powiedział w czwartek z mównicy sejmowej poseł PO Stanisław Gawłowski.

Chwilę później o sprawie opowiedział duchowny. – 27 lutego otrzymałem telefon od opiekunki mojej 94-letniej babci, że przed drzwiami stoi ABW, które o godzinie 6 rano chce wejść do domu. Funkcjonariusze wkładali buty w drzwi, zachowywali się głośno. Chcieli zastraszyć moją babcię, bo szukali tylko jednego dokumentu. To, co mam ze sobą, to jest oczywiście kopia – mówił podczas briefingu w Sejmie ks. Tomasz Jegierski z Kanady. Według duchownego przeszukania zleciła wrocławska prokuratura.

Ksiądz twierdzi, że nadal nie otrzymał zwrotu pieniędzy

Duchowny powiedział, że chodzi o dokument, który potwierdza, że 5 stycznia 2013 roku Kornel Morawiecki przyjął 96 tysięcy złotych. Twierdzi, że pożyczył politykowi te pieniądze. Miała je pożyczyć Fundacja "SOS dla życia" kierowana przez ks. Jegierskiego, pożyczającym zaś było Stowarzyszenie Solidarności Walczącej, na którego czele stoi Kornel Morawiecki. Te środki finansowe miały pochodzić z dotacji otrzymanej przez fundację z banku, którego prezesem był wówczas Mateusz Morawiecki. – Zasugerowano mi, żebym przekazał takie środki w gotówce – powiedział duchowny. Od udzielenia pożyczki minęło obecnie 5 lat, a ksiądz nadal nie otrzymał zwrotu pieniędzy. Duchowny twierdzi, że był zastraszany, aby zaprzestał żądania zwrotu pożyczki.

Ks. Jegierski poinformował również, że dopiero 2 marca zostało przyjęte jego pismo do prokuratury, w którym złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Kornela i Mateusza Morawieckich (dokument miał zostać przez niego złożony 21 stycznia). Zapytany o to, dlaczego ujawnia sprawę dopiero teraz, ks. Jegierski powiedział, że składał do sądu pisma o ugodę w tej sprawie. Rozprawa została wyznaczona na 7 marca, jednak druga strona nie stawiła się na posiedzeniu. 8 grudnia przesłaliśmy ostateczne wezwanie, które pozostało bez odpowiedzi.

Morawiecki zaprzecza

W styczniu ksiądz wysłał także list do Kancelarii Premiera i Prezydenta. Kornel Morawiecki powiedział wówczas, że nie pożyczał żadnych pieniędzy. – To przykra sprawa. Wiem jak trudno zdobyć pieniądze na działalność społeczną i z jakimi trudnościami borykają się organizacje, które taką działalność prowadzą. Dlatego nigdy nie pożyczyłbym pieniędzy od organizacji charytatywnej i nie pożyczyłem ich od prowadzonej przez księdza Jegierskiego Fundacji SOS dla Życia. Niestety, obawiam się, że mamy do czynienia z oszustwem – mówił ojciec premiera w rozmowie z „Gazetą Polską”.

Podobne stanowisko przedstawił w czwartek. – Ksiądz Tomasz Jegierski nie dawał mi żadnych pieniędzy; sprawa jest w prokuraturze, bo ksiądz Jegierski mnie szantażował – skomentował Kornel Morawiecki.

Źródło: X / Platforma Obywatelska
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...