Tajemnicza śmierć lesbijskiej pary i ich dzieci. Co wydarzyło się naprawdę?

Dodano:
Rodzina Hart Źródło: Facebook
Rodzina, która zyskała popularność w 2014 roku, po tym, jak sieć obiegła fotografia przedstawiająca czarnoskórego chłopca przytulającego białego policjanta, zginęła w wyniku tragicznego wypadku samochodowego. Samochód, którym podróżowali spadł w klifu w Kalifornii. Władze próbują ustalić, jak doszło do wypadku.

W wyniku wypadku zginęło sześcioro dzieci i dwie kobiety. Trójkę dzieci uznaje się za zaginione, ponieważ ich ciał nie znaleziono w miejscu wypadku. Wszystkie dzieci były adoptowane przez parę lesbijek – Jennifer i Sarę Hart. Służby przyznają, że ciężko ustalić, w jaki sposób mogło dojść do wypadku. Rodzina była dość tajemnicza. Część sąsiadów uważało kobiety za dobre matki, część zawiadamiało opiekę społeczną informując o nadużyciach. Policja poinformowała, że na drodze nie ma śladów hamowania ani poślizgu. Jednocześnie zaznaczono, że nie ma na razie powodów, aby podejrzewać, że wypadek był zamierzony.

W wyniku wypadku zginęli: 39-latki – Jennifer i Sara Hart, 19-letni Jeremiah Hart, 14-letnia Abigail Hart, 14-letnia Hannah Hart. 16-letni Devonte Hart, 12-letnia Sierra Hart i 16-letnia Hannah Hart nie zostali znalezieni na miejscu wypadku i uznani są za zaginione.

Associated Press podało, że rodzina mieszkała w Woodland w stanie Washington – małym mieście nieopodal Portland. Niedawno ich dom odwiedzić miała Child Protective Services. Biuro szeryfa podało z kolei, że mimo wizyty służb w domu rodziny, nie wykazano żadnych oznak kłopotów ani przemocy.

Wygląda na to, że rodzina wracała z krótkiej wycieczki, ponieważ w domu znajdowały się ich zwierzęta, kurczaki i większość dobytku.

Sąsiedzi poinformowali, że w zeszłym tygodniu wezwali opiekę społeczną, ponieważ Devonte Hart (znany ze zdjęcia, na którym obejmuje policjanta) często przychodził do ich domu. Miał skarżyć się, że jest głodny i prosić o jedzenie.

Inna rodzina przekazała, że trzy miesiące po tym, jak rodzina przeprowadziła się do tego miasteczka, jedna z dziewcząt pojawiła się u nich nad ranem opatulona w koc. – Pojawiła się w progu naszych drzwi i mówiła, że musimy ją ochronić. Mówiła, że ją wykorzystują – mówi kobieta.

Najbliższy sąsiad rodziny 67-letni Bill Groener poinformował z kolei, że najczęściej przebywali oni wszyscy w domu, nawet przy ładnej pogodzie. – Było wystarczająco dużo powodów do tego, aby myśleć, że coś nie do końca jest w porządku – powiedział. Dodał, że byli bardzo skryci i ważna dla nich była prywatność.

Źródło: chicagotribune.com
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...