Radom. Policja wtargnęła do domu dziennikarki. Okazało się, że to pomyłka
– Relaksowałam się po pracy, gdy nagle wpadło do domu czterech panów i dwie panie. Nie przedstawili się i dopiero później, zwracając się do mnie po imieniu, powiedzieli, że są z policji. Zakuli mnie w kajdanki i zażądali ode mnie dowodu osobistego. Następnie przeszukano mój plecak, w którym znajdowały się m.in. Trójkowy mikrofon i moja legitymacja prasowa. Nie powstrzymało to panów przed wykonywaniem dalszych czynności. Zaczęło się przeszukanie: wyrzucono wszystkie rzeczy z szaf, zabrano komórki, pendrive'y. Wszystko trwało trzy godziny, po czym pojawił się człowiek, który powiedział, że to pomyłka – relacjonowała dziennikarka radiowej Trójki Anna Rokicińska.
„Wmawiano mi, że ukrywam coś, że nie chcę niczego powiedzieć”
Podczas akcji policji w domu były dzieci dziennikarki. Rokicińska podkreśliła, że policjanci grozili jej i szantażowali mówiąc, że jej mąż również zostanie aresztowany a dzieci trafią do policyjnej izby dziecka. Jak podaje Polskie Radio, funkcjonariusze policji mieli sugerować, że kobieta jest zamieszana w proceder wyłudzania kredytów oraz cyberprzestępczość. – Wmawiano mi, że ukrywam coś, że nie chcę niczego powiedzieć. Po trzech godzinach okazało się, że to pomyłka. Funkcjonariusze poszukiwali kobiety o tym samym imieniu w tej samej miejscowości – tłumaczyła.
Rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Radomiu, Katarzyna Kucharska powiedziała w rozmowie z Polskim Radiem, że „funkcjonariusze mieli nakaz od przełożonych a okoliczności wskazywały na to, że jest pilna potrzeba wykonania czynności”. – Trudno mówić tutaj o błędzie policjantów. Wszczęte dochodzenie pokaże, czy zachowano wszystkie procedury – dodała. Jak podaje jednak Polskie Radio, do błędu przyznali się tymczasem sami policjanci, którzy brali udział w przeszukaniu i przeprosili za zaistniałą sytuację.