Dramat w pigułce
Jednak na tym zdjęciu jest coś więcej niż cynizm – na nim jest przede wszystkim dramat Bejrutu. I nie chodzi tylko o to, że to miasto jest wiecznie przez kogoś bombardowane, ostrzeliwane, plądrowane, dewastowane. Fotografia Spencera Platta świetnie oddaje podziały stolicy Libanu. Południe Bejrutu to dzielnice zamieszkane przez biednych szyitów, północ to sunnici, z kolei wschód to chrześcijanie. Śródmieście, które nie wiadomo dlaczego bejrutczycy nazywają "downtown", należy do zeuropeizowanych Libańczyków, nawet nie pamiętający, czy są chrześcijanami, czy muzułmanami. Mieszkańcy centrum Bejrutu jeżdżą drogimi samochodami, bawią się w luksusowych klubach (ich jakości i cen polskie kluby jeszcze długo nie osiągną), robią zakupy w ekskluzywnych butikach.
Bejrut jest miastem kontrastów – ale to samo można powiedzieć właściwie o każdej wielkiej metropolii. Problem w tym, że różnorodność tego miasta jest powodem jego dramatu. Różne grupy etniczne i religijne zamieszkujące to miasta kompletnie nie potrafią się ze sobą dogadać i bardzo chętnie sięgają po argument ostateczny: broń. To dlatego Bejrut jest ciągle bombardowany i dewastowany. Zdjęcie Platta w pigułce pokazuje jego dramat. Jeśli ci ludzi w kabriolecie nie zrozumieją cierpienia tych, którzy mieszkali w zniszczonym domu, to miasto nigdy nie zazna spokoju.