Wiceszef podkomisji smoleńskiej: Przyczyną katastrofy była seria wybuchów w lewym skrzydle
– Te ostatnie dwa lata pracy potwierdziły wnioski do jakich dochodziliśmy w ramach zespołu parlamentarnego i które przedstawiliśmy na konferencjach smoleńskich. Parę tygodni temu Frank Taylor (który podsumował naszą pracę) powiedział, że bez wątpienia lewe skrzydło uległo eksplozji wewnętrznej — to oderwało końcówkę skrzydła na długości 6,5 metra. Następnie tzw. sloty z lewego skrzydła zostały odstrzelone. Bez wątpienia krawędź przednia tego skrzydła na całej długości została odstrzelona. Również nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że tzw. klapa lewego skrzydła została uszkodzona i uległa rozerwaniu – powiedział w rozmowie z Telewizją Republika prof. Wiesław Binienda.
„Mamy dużo więcej elementów, które możemy połączyć z tym momentem wybuchu w kadłubie”
Wiceszef podkomisji smoleńskiej dodał, że w olejnym etapie tego zniszczenia samolot jeszcze w powietrzu doświadczył eksplozji w kadłubie na co miały wskazywać drzwi, które były wbite na metr głębokości. – Wiemy w jakiej konfiguracji był samolot. Mamy oczywiście dużo więcej elementów, które możemy połączyć z tym momentem wybuchu w kadłubie - te drzwi, które się wbiły się na metr głębokości są po jednej stronie. Po drugiej stronie są kolejne drzwi - te wyleciały w powietrze – tłumaczył Binienda.
Członek zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej dodał, że podkomisja dysponuje dużą ilością zdjęć satelitarnych. – Potwierdzone są one zdjęciami różnych dziennikarzy, prokuratorów, śledczych. Mamy setki tysięcy zdjęć z aparatu, robionych w Smoleńsku 10, 11, 12 i następnych dni kwietnia 2010 r. To są bardzo interesujące zdjęcia, bo pokazują one, że niektóre części wraki z 10 kwietnia są w zupełnie innym miejscu innego dnia – podkreślił prof. Binienda.