Barack Obama kandydatem na kandydata

Dodano:
Demokratyczny senator ze stanu Illinois, Barack Obama, ogłosił, że będzie się ubiegał o urząd prezydenta w wyborach w 2008 roku. Gdyby mu się to udało, byłby pierwszym w historii USA czarnoskórym gospodarzem Białego Domu.

Oświadczenie senatora nie było niespodzianką, gdyż już wcześniej oznajmił on o utworzeniu tzw. komitetu eksploracyjnego badającego szanse w wyścigu do Białego Domu, co zwykle sygnalizuje zamiar kandydowania.

Żeby zostać kandydatem Demokratów, Obama musi jednak jeszcze wygrać rywalizację z innymi kandydatami do partyjnej nominacji. Za faworytkę wśród nich uchodzi na razie senator z Nowego Jorku, była Pierwsza Dama, Hillary Clinton.

Charyzmatyczny 45-letni Obama, znakomity mówca, porównywany do "nowego J.F.Kennedy'ego", ogłosił swoją decyzję przed frontem parlamentu stanowego w Springfield w stanie Illinois, co miało szczególną symboliczną wymowę.

Tutaj właśnie w latach 50. XIX stulecia rozpoczął swą karierę młody kongresmen Abraham Lincoln, późniejszy prezydent USA, który uratował kraj od rozpadu grożącego w wyniku secesji południowych stanów sprzeciwiających się zniesieniu niewolnictwa.

Obama nawiązał do postaci tego jednego z najwybitniejszych prezydentów mówiąc, że jego celem jest także przywrócenie jedności kraju, w którym nasilająca się polaryzacja i partyjne spory uniemożliwiają rozwiązanie palących problemów. Podkreślił też, że reprezentuje nowe pokolenie polityków, zdolnych do przezwyciężenia dawnych uprzedzeń.

Powiedział, że "czas zakończyć wojnę w Iraku", której - jak podkreślił - zawsze był przeciw, uważając ją za "tragiczny błąd". Oświadczenie to spotkało się z gorącą owacją tłumu, licznie zgromadzonego przed Kapitolem w Springfield mimo przejmującego mrozu.

Obama dodał, że ma plan zakończenia wojny, który pozwoliłby na wycofanie wojsk amerykańskich z Iraku do marca 2008 roku. Jego zdaniem, dopiero "uświadomienie Irakijczykom, że nie będziemy tam zawsze, jest naszą ostatnią, najlepszą nadzieją wywarcia nacisku na sunnitów i szyitów, aby zasiedli do stołu rozmów i znaleźli pokój".

Podkreślił też, że "trzeba odbudować sojusze Ameryki" - rozluźnione za rządów prezydenta Busha, w znacznej mierze wskutek wojny w Iraku.

Senator ostro skrytykował dorobek prezydentury Busha, mówiąc, że "doprowadziła ona do powiększenia długów, rosnących kosztów ochrony zdrowia, poczucia niepewności w gospodarce, błędnej polityki zagranicznej i wojny w Iraku".

Zapowiedział też, że wyda walkę dotychczasowym sposobom uprawiania polityki w USA, nadmiernym wpływom w niej lobbystów, korupcji i dominacji pieniędzy w kampaniach wyborczych.

Obama zasiada w Senacie USA dopiero od dwóch lat - poprzednio był senatorem stanowym - i w związku z tym przedstawia się wyborcom jako polityk-outsider, spoza skostniałego w rutynie i skorumpowanego Waszyngtonu.

Jako syn wykształconego na Uniwersytecie Cambridge ekonomisty z Kenii i białej Amerykanki, wychowany na Hawajach i w Indonezji, Obama - zdaniem komentatorów - ma szanse przekroczenia barier i uprzedzeń rasowych i zyskania masowego poparcia czarnych i białych Amerykanów.

W sondażach jednak, wśród demokratycznych kandydatów do nominacji prezydenckiej prowadzi na razie zdecydowanie Hillary Clinton, mając dwukrotnie więcej zwolenników niż drugi z kolei Obama.

Temu ostatniemu depcze po piętach były senator i kandydat na wiceprezydenta w wyborach w 2004 r., John Edwards. Duże szanse daje się też byłemu wiceprezydentowi Alowi Gore'owi, który jednak nie zdecydował się jeszcze, czy będzie kandydował.

pap, ss

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...