Pełnomocnik rodziny Magdaleny Żuk krytykuje raport z Egiptu. „Nie ma tam zeznań świadków i opinii biegłych”

Dodano:
– Jestem zbulwersowany faktem, że dowiadujemy się ze środków masowego przekazu o istnieniu jakieś dokumentów w aktach sprawy. Myślę, że nie zadzwoniono do nas dlatego, że to co spłynęło z Egiptu jest marnej jakości – powiedział Sebastian Duliniec, pełnomocnik rodziny Magdaleny Żuk, odnosząc się do informacji o dokumentach w sprawie jej śmierci, jakie polscy śledczy otrzymali od egipskich.

– To, co nazywamy raportem, jest materiałem, który nie nadaje się do żadnego procesowego wykorzystania. Nie ma tam ani zeznań świadków i opinii biegłych, ani jakichkolwiek dokumentów z procesu który toczył się w Egipcie – powiedział Duliniec. – Polskim prokuratorom nie udało się niczego zdobyć z Egiptu – dodał.

Raport z Egiptu

Prawie rok po śmierci Magdaleny Żuk do Polski trafił egipski raport na temat tej sprawy. Do szczegółów dokumentu dotarł Fakt24. Z egipskiego raportu na temat śmierci Magdaleny Żuk wynika, że na ciele kobiety nie było żadnych śladów przemocy, wskazujących na udział osób trzecich. Upadek miał być bezpośrednią przyczyną śmierci. Na ciele ofiary nie stwierdzono również obrażeń świadczących o tym, że kobieta broniła się przed napastnikiem. Pod paznokciami Magdaleny Żuk nie było też żadnych śladów DNA.

Jak podaje Fakt24, 27-latka nie została zgwałcona. Nie odbyła też w Egipcie żadnego stosunku seksualnego. Osoba zbliżona do śledztwa przekazała, że obrażenia ciała wymienione w egipskim raporcie są identyczne z tymi, jakie opisali specjaliści po ponownej sekcji zwłok w Polsce. Egipcjanie potwierdzili też opinię polskich śledczych, że kobieta zażywała przed śmiercią leki na depresję. W jej ciele znaleziono substancję stosowaną m.in. przy leczeniu psychoz i schizofrenii.

Źródło: X-news / Fakt24.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...