Policja odebrała 30-letnim rodzicom 10 dzieci. „W tym domu dochodziło do tortur”
Śledztwo w opisywanej sprawie rozpoczęło się 31 marca, kiedy policja odwiozła do domu 12-letniego chłopca. 29-letni Jonathan Allen i 30-letnia Ina Rogers zgłosili zaginięcie dziecka, podczas gdy spało ono w krzakach rosnących na sąsiedniej działce. Gdy mundurowi odstawiali chłopca do domu, zastali w środku dziewięcioro pozostałych dzieci, żyjących w „niebezpiecznych i niehigienicznych warunkach”. Najmłodsze z nich miało 4 miesiące, najstarsze 11 lat. Po zebraniu dowodów, matkę oskarżono o zaniedbywanie dzieci. Ojciec większości z nich usłyszał 9 zarzutów stosowania tortur i sześć zarzutów znęcania się nad dziećmi. W poniedziałek 14 maja trafił do aresztu. Śledczy na podstawie zeznań uznali go za sadystę i stwierdzili, że „w domu dochodziło do tortur”.
Także w poniedziałek 14 maja lokalne władze po raz pierwszy podały szczegółowe informacje o warunkach, w jakich żyły dzieci pary. Według raportu sporządzonego przez odpowiednie służby, w domu pełno było zwierzęcych fekaliów, uryny, różnego rodzaju śmieci i gnijącego jedzenia rozrzuconych na podłodze. Niektóre części domu były zablokowane przez zwały gruzu. 10 dzieci nie tylko żyło w brudzie, ale też wykazywało oznaki znęcania fizycznego i psychicznego. Przez pierwszych 6 tygodni od aresztowania, 8 najstarszych dzieci opisało przypadki umyślnego znęcania, które miało miejsce po roku 2014. Rezultatem tych działań rodziców były skaleczenia, oparzenia, rozcięcia i rany od postrzałów z broni pneumatycznej.