Sędzia Stanisław Zabłocki wydał oświadczenie. „W okresie stanu wojennego byłem adwokatem”
Sędzia Stanisław Zabłocki w swoim oświadczeniu podkreśla, że w okresie stanu wojennego i do demokratycznego przełomu lat 1989/1990 był adwokatem. Z podanych przez niego informacji wynika, że sędzią Sądu Najwyższego został w kwietniu 1991 r. „Sądzę, że ja, skromny prawnik, nigdy nie dostąpiłbym tego zaszczytu, gdyby nie rekomendacje panów profesorów Andrzeja Murzynowskiego i Adama Strzembosza, którzy znali mnie z okresu mojej pracy w adwokaturze” – tłumaczy.
Zabłocki stwierdza, że w trakcie swojej pracy w adwokaturze starał się zachowywać tak, „jak powinni zachowywać się porządni ludzie i odważni adwokaci”. „Prawdą jest, że broniłem w kilku procesach, które można określić mianem politycznych i w każdym z nich uczyniłem - w moim przekonaniu - wszystko, co mógł uczynić adwokat dla reprezentowanej osoby. Były to obrony głównie studentów i młodych pracowników naukowych mojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Warszawskiego, represjonowanych za działalność opozycyjną. Dlatego też wymieniany jestem w opracowaniach dotyczących tego okresu (por. np. A. Redzik, T.J. Kotliński: Historia Adwokatury, Warszawa 2018, s. 342) w towarzystwie kilkunastu innych, znacznie bardziej ode mnie zasłużonych, obrońców” – przekonuje.
Zabłocki: Nie zasłużyłem na zaszczytne oceny mojej pracy w adwokaturze
„Z tych właśnie lat wywodzi się moja znajomość z szeregiem adwokatów, którzy potem - w różnych okresach czasu i po różnych stronach sceny politycznej - przedłożyli działalność polityczną nad pracę ściśle prawniczą. Ja pozostałem prawnikiem i tylko prawnikiem. Bez fałszywej skromności chcę jednak stwierdzić, że nie zasłużyłem na tak zaszczytne oceny mojej pracy w adwokaturze, jakie napotkałem w prasie ostatnich dni oraz na takie określenia, jak te z dnia dzisiejszego („legenda opozycji”, itp.)” – czytamy dalej.
Sędzia wyjaśnia, że sprawą jego życia było reprezentowanie w procesie rehabilitacyjnym, który toczył się w 1990 roku przez Izbą Wojskową Sądu Najwyższego, rotmistrza Witolda Pileckiego. „Jak już pisałem w innym miejscu, nie wiem, czym zasłużyłem sobie na zaszczyt, że córka i syn pana rotmistrza zdecydowali się właśnie mnie udzielić pełnomocnictwa i to jako pierwszemu z ustanowionych obrońców. Chcę jednak dodać, że w dalszej fazie procesu oprócz mnie występowało jeszcze dwóch innych obrońców, a to panowie mecenasi Andrzej Grabiński oraz Piotr Łukasz Andrzejewski. To ich właśnie można, bez wątpienia, nazywać legendami opozycji” – pisze na koniec Zabłocki.