Nowacka vs Guział, czyli każdy ma swoją lewicę, ale „lewica w tej rozgrywce się nie liczy”
Guziała i Nowacką łączy to, że oboje działali po lewej stronie sceny politycznej. Barbara Nowacka, była twarzą kampanii Lewicy Razem w 2015 roku. Z kolei Piotr Guział, były burmistrz Ursynowa i wieloletni samorządowiec, który kila lat temu napędził stracha Hannie Gronkiewicz-Waltz organizując referendum w sprawie jej odwołania ze stanowiska prezydenta, przez lata działał w partiach lewicowych m.in. był członkiem SLD i SdPl. Te biografie nie przeszkodziły im w demonstracyjnym przyłączeniu się do dwóch partii prawicowych.
To, że przed wyborami główni konkurenci czyli PO i PiS pozyskują polityków lewicy, żeby zgarnąć głosy elektoratu lewej strony sceny politycznej jest normalnym działaniem dużych partii. Trochę zaskakująca jest natomiast gotowość polityków lewicy do uwiarygodnianie prawicowych formacji. Ale prawdę mówiąc tylko trochę. Nie są pierwszymi na lewicy, którzy przyłączyli się do rydwanu zwycięzców z innej opcji politycznej i pewnie nie będą ostatnimi. Zabawne jest tylko tłumaczenie Guziała, że „nie odrzuca się propozycji bycia wiceprezydentem, od jednego z dwóch faworytów wyścigu”. Można z tego wyciągnąć wniosek, że gdyby drugi faworyt Trzaskowski zaproponował mu takie samo stanowisko, to też by nie odmówił.
Guział wnosi w wianie Jakiemu swoich współpracowników z czasów gdy był burmistrzem, a Nowacka Trzaskowskiemu – część środowisk feministycznych. Można więc powiedzieć, że zdobyte siły są podobne – w starciu na lewicowość Trzaskowskiego i Jakiego jest remis. Lewica w tej rozgrywce się nie liczy, więc nie ma co się użalać nad tym, że takie działania nie poprawiają jej sytuacji.