Kandydaci na prezydenta Warszawy w ogniu pytań. Nie zabrakło zabawnych momentów
Debatę prowadziło wspólnie trzech dziennikarzy: Igor Sokołowski z TVN24, Piotr Witwicki z Polsat News oraz Edyta Lewandowska z TVP. Każdy z nich zadał po dwa pytania, a kandydaci mieli po 45 sekund na odpowiedź. Oprócz tego przysługiwało im 30 sekund wypowiedzi na dowolny temat, do jednorazowego wykorzystania w wybranym przez siebie momencie debaty. Komentatorzy zwracali uwagę na Twitterze, że wielu warszawiaków dopiero podczas debaty dowiedziało się o istnieniu niektórych kandydatów.
Pierwsze pytanie dziennikarki TVP dotyczyło kwestii podsumowania ostatnich 12 lat rządów w Warszawie. większość kandydatów mówiła o konieczności prowadzenia inwestycji infrastrukturalnych. Uwagę zwrócił gest Patryka Jakiego, który zapowiedział, że zrzeka się członkostwa w swojej partii (Solidarna Polska). To samo zaproponował Rafałowi Trzaskowskiemu twierdząc, że to zapewni odpartyjnienie samorządu. Z kolei Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że kierowcy są prześladowaną i gnębioną grupą społeczną, a Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce im pozwolić skręcać w lewo.
Kolejne pytanie dotyczyło ewentualnej zgody na organizację Parady Równości oraz marszów środowisk narodowych. W tej części debaty zaskoczyła wypowiedź Pawała Tanajno. – W jednej chwili ktoś nam może powiedzieć, że mamy rozwiązane sznurowadło, a za chwilę możemy się dowiedzieć, że mamy raka – stwierdził kandydat. Uwagę widzów przykuł także gest Krystyny Krzekotowskiej, która wyszła przed pulpit, uklęknęła i mówiła, że tak czują się warszawiacy. – Wstańcie, wstańcie! Wstańmy dumni warszawiacy! – mówiła. – Nie dopuszczę do marszu ani homoseksualistów, ani heteroseksualistów, ani zoofilów, ani onanistów – odpowiedział Korwin-Mikke. Dziennikarz Polsatu zapytał o to, jak kandydaci chcą rozwiązać problem smogu. Lider partii Wolność stwierdził, że żadnego smogu nie ma i jest to jedynie wymysł ekologów oraz próba wyciągnięcia pieniędzy od najbiedniejszych osób.
„Za mało rozumu i godności człowieka”
W kolejnej rundzie pytań, Edyta Lewandowska chciała się dowiedzieć, czy kandydaci będą kierować swój program tylko do warszawiaków urodzonych w stolicy, czy również do osób przyjezdnych. Niemal wszyscy uczestnicy debaty podkreślili, że kierowane przez nich miasto byłoby otwarte dla wszystkich. Rafał Trzaskowski wytknął Patrykowi Jakiemu, że choć mieszka w Warszawie od lat, dopiero w ostatnim roku zaczął płacić podatki w stolicy.
Przedostatnie pytanie dotyczyło tego, czego w Warszawie jest za mało. Kandydaci mówili o żłobkach, polityce społecznej, wsparciu seniorów, a także terenach zielonych, ławkach czy toaletach publicznych. Wyłamał się jedynie Paweł Tanajno, który powiedział, że w mieście jest za mało RiGCZ-u. – Rozumu i godności człowieka wśród głównych kandydatów jest za mało. Jak wygląda ta kampania? Przypomina mi dziecinną zabawę: ja o jedno metro więcej, ja o jedną dzielnicę więcej, a nikt nie mówi o pieniądzach – stwierdził. – Nie odchodźcie od telewizorów, choć jest troszkę nudno. Bo ja powiem, że za mało jest w Warszawie miłości, a za dużo nienawiści – powiedziała Krystyna Krzekotowska.
W ostatniej rundzie pytań kandydaci mieli powiedzieć, czego w mieście jest za dużo. – Za dużo jest kandydatów na prezydenta – stwierdziła. – Jak wygram, wszystkiego będzie w sam raz – zapewniła. Pozostali uczestnicy debaty mówili o korupcji, fałszywych obietnicach, samowoli deweloperskiej czy wycinaniu drzew.