Dwóch kandydatów o tym samym imieniu i nazwisku. Skandal w Aleksandrowie?
O sprawie poinformował TVN24. Jacek Lipiński, dotychczasowy burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego, postanowił ponownie ubiegać się o najwyższy urząd w mieście. W pierwszej turze zdobył 65 proc. głosów i pokonał dwóch kontrkandydatów. W rozmowie ze stacją powiedział, że już „wyrobił sobie nazwisko”. – Samorządowcem jestem od przełomu ustrojowego – dodał.
Wysoki wynik drugiego Lipińskiego
Mężczyzna, który ma takie samo imię i nazwisko startował na radnego. Otrzymał 500 głosów, co było zaskakująco dobrym wynikiem. O nim burmistrz mówi jako o „człowieku znikąd”. – Nawet tu nie mieszka. Został zameldowany miesiąc przed wyborami – wyjaśnił burmistrz. O radnym Jacku Lipińskim wiadomo jedynie, że jest przyjacielem Adama Ruda-Różniakowskiego, lokalnego przedsiębiorcy i właściciela portalu informacyjnego.
Ubiegający się o fotel burmistrza Lipiński startował też na radnego. W związku z czym mieszkańcy widzieli na listach do rady miasta dwóch Jacków Lipińskich. To mogło wprowadzać ich w błąd, co przyznają rozmówcy stacji. Burmistrz zamierza złożyć w tej sprawie doniesienie do prokuratury. – Mówimy tutaj o świadomym działaniu, które miało wprowadzić innych w błąd. Wszystko było obliczone na polityczny zysk – powiedział Lipiński burmistrz.
Brak kampanii i zdjęcie obcego mężczyzny
Co więcej, drugi Lipiński uzyskał dobry wynik, chociaż podczas kampanii nie prezentował programu wyborczego, nie rozdawał ulotek, nie pojawiał się także na zdjęciach w materiałach informacyjnych. Przy jego nazwisku na stronie komitetu zamieszczono fotografię mężczyzny pochodzącą z serwisu, który oferuje zdjęcia na użytek różnych publikacji. – To po prostu oszustwo wyborcze. Ten człowiek nie tylko wszedł w ten sposób do rady, ale też pozbawił głosów kandydatów z mojej listy – podsumowuje burmistrz Lipiński.
Co na to wspomniany wcześniej Ruda-Różniakowski? Twierdzi, że jego przyjaciel to „człowiek bardzo popularny w Aleksandrowie”. Potwierdził, że zdjęcie przy opisie kandydata zostało ściągnięte z internetu. – To był błąd techniczny. Zrzut ekranu, na którym widać fotografię, zrobiono już po wyborach. Takie rzeczy czasami się zdarzają – dodał.