Polak został bohaterem. „Gdyby nie jego interwencja, wszystko by się spaliło”
O zdarzeniu, które miało miejsce pod koniec ubiegłego tygodnia, napisała Wirtualna Polska. Autostradą w kierunku Bratysławy jechała pani Miriam, która przewoziła autem cztery rasowe psy. Nagle w samochodzie kobiety doszło do awarii i zaczął się palić. Słowaczka zatrzymała auto i uciekła na zewnątrz. W środku zostały jej zwierzęta.
„To mój bohater”
Niespodziewanie z pomocą przyszedł polski kierowca TIR-a. Pan Jacek wyjął swoją gaśnicę i pobiegł gasić ogień. – Nie wiem, co by się stało, gdyby do przyjazdu straży pożarnej nie pomógł mi z całą sytuacją – przyznała Miriam. Pożar udało się ugasić, a psy zostały uratowane. Polak po tym zdarzeniu wsiadł do ciężarówki i odjechał. Słowaczka była na tyle zszokowana całą sytuacją, że nie zdążyła poprosić go o kontakt. Na miejscu wypadku zrobiła jednak zdjęcia, a na jednym z nich udało się uchwycić numer rejestracyjny TIR-a.
Kobieta udostępniła zdjęcie na Facebooku, gdzie z pomocą pospieszyli jej internauci. Dzięki licznym udostępnieniom udało się zdobyć kontakt do pana Jacka. – Bardzo mu podziękowałam, ale poprosiłam też o adres, żebym mogła mu wysłać jakiś podarunek – powiedziała w rozmowie z WP. – Gdyby nie interwencja pana Jacka, wszystko by się spaliło. To mój bohater – dodała.
Co na to sam zainteresowany? Przyznał, że na miejscu zdarzenia poczuł strach. – Miałem burzę myśli. Trochę się bałem, bo mam żonę i trójkę dzieci, a kto wie, czy taki samochód nagle nie wybuchnie – powiedział pan Jacek. Mężczyzna najpierw uwolnił psy, a później dogasił buchające spod maski płomienie. – Trochę to trwało i nikt inny faktycznie się nie zatrzymał, ale ja nie mogłem zachować się inaczej – podsumował.