Obniżka podatków, która nie cieszy
Zamiast 8% VAT, cytrusy wchodzą w stawkę 5%. Wiadomo, że premier będzie chwalił się obniżkami podatków, a nie podwyżkami – dlatego też pominął, że resort finansów planuje podwyższyć stawkę podatku na nektary oraz napoje owocowe i warzywne z 5% do 23%. Te samo-pochwały premiera od razu skojarzyły mi się z starym ustrojem i ogłaszaniem spadku cen, na podstawie spadku cen lokomotyw z pominięciem podwyżek na mięso.
Podwyżka podatków jest natomiast zawsze zła i tyle. Co bowiem oznacza podwyżka podatku na napoje owocowe? Branża będzie musiała dostosować się do nowej sytuacji rynkowej. Jak wskazują badania na rynkach europejskich zmiany cen spowodują odejście konsumenta na rzecz napojów gazowanych. Inną opcją jest obniżenie ilości owoców, w napoju. I tu sprawa zaczyna być dramatyczna. Z szacunków branży przetwórczej wynika, że zapotrzebowanie na świeże owoce od rolników może spaść nawet o 75%. To 190 tys. ton mniej niż obecnie. Najmocniej poczują to producenci jabłek – 96% przetwórstwa tych owoców to produkcja zagęszczonego soku. Podwyżka podatków w tym segmencie uderzy, więc w konsumentów, producentów napoi, a najmocniej polskich sadowników – w kontekście kryzysu nadpodaży, zamknięcia rynku rosyjskiego, potrzebują oni każdego rynku zbytu.
Tymczasem rząd chwali się obniżkami podatków na importowane cytrusy. W propozycjach ministerstwa finansów pojawiają się inne produkty, które będą objęte niższym VAT – chipsy, krakersy i paluszki i niektóre batoniki. To żywność wysoko przetworzona, najczęściej produkowana przez zagraniczne koncerny, w kontraście do napojów owocowych głównie powstających w polskich przedsiębiorstwach. Nie ma co się dziwić, skoro rząd już pokazał, że bliższe mu są hiszpańskie mandarynki od polskich jabłek. Jak to się ma do repolonizacji polskiej gospodarki, wspierania polskiej przedsiębiorczości? Oczywiście MF zarzeka się, że te zmiany nie są powodowane brakami w budżecie, ale próbą uporządkowania podatków. Proste podatki to kolejna rzecz, która powinna cieszyć. W tym przypadku jednak też nie mam powodu do radości. Okazuje się, że niektóre batoniki będą mogły być uznane za ciastka z czekoladą (mają wafelek) i cieszyć się 5% VATem, podczas gdy reszta zostanie w najwyżej opodatkowanej kategorii. Nie ma jak prostota!
Rząd chce nam ufundować święta przez cały rok. Oprócz aspektu religijnego i tradycyjnych potraw wigilijnych czy śniegu okres ten kojarzy się z rzeczywiście z mandarynkami i najpopularniejszym, amerykańskim napojem gazowanym. Rządowi to skojarzenie musiało się wybitnie spodobać. Bo rząd uwielbia Trampa a europejskie flagi wywiesza, bo są wybory. Napoje gazowane będą dalej miały się świetnie, a przy upadku polskiego sadownictwa zostaną nam cytrusy. W tym nastroju pozostaje mi życzyć Wesołych Świąt i mądrze opodatkowanego Nowego Roku.