Łapówkarski cennik ordynatora
Już pięćdziesiąt osób złożyło zeznania w sprawie afery korupcyjnej. Byli pacjenci oraz ich rodziny opowiedzieli śledczym o łapówkach, jakie przyjmował doktor Mirosław G. Kolejne napływające do Centralnego Biura Antykorupcyjnego sygnały są sprawdzane. Z zeznań świadków wyłania się przerażający obraz działalności ordynatora. Lekarz wyceniał pacjentów niczym sprawny handlowiec - informuje "Fakt".
"Dokładnie wybierał sobie ludzi, od których brał łapówki. Zawsze spotykał się z rodziną chorych. Inni lekarze nie mieli do tego prawa. G. szczegółowo wypytywał rodziny o dochody, mówił, że operacja będzie skomplikowana. Sugerował od razu, iż np. za jej przyspieszenie czy konieczne badania trzeba będzie zapłacić" - opowiada "Faktowi" osoba związana ze śledztwem. Potem następowała kolejna rozmowa.
Wówczas już - w zależności od sytuacji materialnej - żądał łapówki. Cennik doktora nie był sztywny. Za przeszczep serca brał od 1,5 tys. zł do nawet 70 tys. zł. "Gdy miał bogatego pacjenta, bez skrupułów wyciskał go jak cytrynę" - mówi "Faktowi" jeden ze śledczych.
Doktor podejmował się operacji bardzo ciężkich przypadków. Niestety, wielu jego pacjentów umierało. Dlatego prokuratorzy badają, czy kardiochirurg kładł pacjenta w beznadziejnym stanie na stół operacyjny, wiedząc, że ten nie przeżyje. Dlaczego miałby to robić? Bo za każdą wykonaną operację płacono mu dodatkowo.
Prowadzący śledztwo przyznają, że najprawdopodobniej doktor G. usłyszy nowe zarzuty. Poza zabójstwem i wielokrotnym łapownictwem może być oskarżony o to, że domagał się seksu za operację czy opiekę nad pacjentem. O tym "Fakt" pisał jako pierwszy.