Kuzyn Kaczyńskiego o swoim zięciu, który nagrał prezesa PiS: To nie jest żadna rodzina

Dodano:
Jan Maria Tomaszewski i Marta Kaczyńska Źródło: Newspix.pl / Ireneusz Plucinski
Jan Maria Tomaszewski w rozmowie z „Super Expresem” skomentował postawę męża swojej córki, austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. To właśnie ten przedsiębiorca swoi za „taśmami Kaczyńskiego”.

Po ujawnieniu przez „Gazetę Wyborczą” kolejnych taśm jest już jasne, że prezesa nagrywał właśnie Gerald Birgfellner – zięć kuzyna Jarosława Kaczyńskiego, Jana Marii Tomaszewskiego. Austriak odpowiadał za przygotowanie dokumentów pod budowę w  190-metrowych wieżowców K-Towers. Jego żoną jest Karolina, córka Tomaszewskiego, która na taśmach pojawia się jako tłumaczka.

– Co ja mogę na to poradzić? W każdej rodzinie znajduje się coś takiego, to nie jest żadna rodzina, on się przykleił i tyle. Nie mam z nim bliskich stosunków, kilka razy w roku się widzimy – mówił Tomaszewski o swoim zięciu. – No niestety… Nie znam go za dobrze. Nie miałem z nim nigdy bliskich stosunków – podkreślał

Ujawniona we wtorek 6 lutego kolejna część nagrań to dyskusja pomiędzy Birgfellnerem i Kazimierzem Kujdą, szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Mężczyźni rozmawiali o budowie centrum kongresowego, które mogłoby nosić imię Lecha Kaczyńskiego.

Kazimierz Kujda: – Możesz być pewny, że masz część decyzji (poparcia?), a będziesz miał całość.
Gerald Birgfellner: – Która to część?
Kujda: – Moja żona (aktualnie prezes Srebrnej – red.).
Birgfellner: – Ok, pana żona, więc mam pana i pana żonę po swojej stronie.
Kujda: – Całkowicie.

W rozmowach pojawia się także wątek wygranych przez PiS wyborów samorządowych w 2018 roku i parlamentarnych w 2019 roku. – Myśli pan, że wygracie? – pyta Birgfellner. – Oczywiście – odpowiada szef NFOŚ. – A wtedy? – dopytuje. – Projekt powinien być gotowy... To byłby pomnik – podkreśla Kujda.

Prezes NFOŚ opowiada także o tym, jak wyglądały jego działania, kiedy rządził Srebrną. – Musiałem cały czas chodzić do prezesa Kaczyńskiego, rozmawiać. Musieliśmy mieć akceptację pana i robiliśmy to za plecami pani Goss (Janina Goss, znajoma prezesa PiS, w zarządzie Srebrnej od 2012 roku – red.). Ona co kilka dni sprawdzała rachunek bankowy i jeśli zobaczyła, że wydaliśmy 20-30 tys. na małe kroki w tym projekcie, robiło się strasznie. Była wojna – opowiada.

Źródło: SuperExpress
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...