Ofiary Michaela Jacksona: Molestowanie nie wydawało się dziwne. On był dla nas bogiem
– Michael Jackson był najmilszym, najbardziej kochającym człowiekiem, jakiego znałem. Niesamowicie pomógł mi z moją karierą i twórczością – przyznał Wade Robson. – Wykorzystywał mnie także seksualnie przez siedem lat – dodał.
36-letni dziś Robson i 41-letni James Safechuck to bohaterowie 4-godzinnego filmu dokumentalnego „Leaving Neverland”, opowiadającego o nadużyciach seksualnych, do których dochodzić miało w posiadłości Michaela Jacksona. Obaj ze szczegółami opowiadają, jak „król popu” przez lata wykorzystywał ich seksualnie od lat dziecięcych do czasu, gdy stali się nastolatkami.
– Mam problem z byciem złym na ludzi. Praktycznie cieszyłbym się, gdybym mógł być zły na kogoś innego, bo wydawałoby mi się to zdrowe. Ale wciąż czuję, jakby to była moja wina – podkreślał Safechuck. W dokumencie opowiadał m.in., jak Jackson zaaranżował ceremonię ślubną, w której to on był dla niego 11-letnią panną młodą.
„Tak okazuje się miłość”
Z kolei Robson poznał artystę jako pięciolatek. Wygrał konkurs taneczny, w którym nagrodą było spotkanie z gwiazdą pop na trasie koncertowej. Dwa lata później jego rodzina została zaproszona do jego posiadłości, a on razem z siostrą mógł nocować w sypialni gwiazdora. Rodzice pozwolili też chłopcu na dłuższy pobyt w domu wokalisty. Wtedy miało dojść do pierwszych przypadków molestowania. Jackson zapewniał 7-latka, że „tak okazuje się miłość”.
– Sprawił, że chciałem tego tak samo jak on, jeśli nie bardziej. Te nadużycia nie wydawały mi się dziwne, ponieważ robił mi to ktoś, kto był dla mnie jak bóg – opowiadał. – Co to znaczyło, że ja też to lubiłem? Że też byłem dziwadłem – opowiadał łamiącym się głosem.
Safechuck spotkał Jacksona w wieku 10 lat. Wspólnie brali udział w reklamie Pepsi. Jackson zabrał go razem z rodziną w trasę koncertową, podczas której wykorzystywał go seksualnie i straszył, że jeśli komukolwiek powie, to obaj skończą w więzieniu.
„Było więcej takich chłopców”
Robson przyznaje, że przeszedł przez wiele faz złości na swoich rodziców. W dokumencie dużo uwagi poświęca się faktowi, że nie potrafili ochronić swoich dzieci, byli wręcz „przekupywani” biletami lotniczymi, podróżami limuzyną, prezentami, a w jednym wypadku nawet nowym domem. W rozmowie z „Guardianem” wyrazili pewność, że było więcej dzieci takich jak oni. Przyznali też, że trauma i wstyd dla większości mogą być zbyt duże, by odważyli się kiedykolwiek mówić o swojej przeszłości.