Homofobiczny odlot Klepackiej
Pamiętam, jak tuż po Igrzyskach Olimpijskich windsurferka swój medal przekazała na licytację, z której dochód został przeznaczony na leczenie dziewczynki chorej na mukowiscydozę, 5-letniej wówczas sąsiadki Klepackiej. Pamiętam, jak młoda sportsmenka z międzynarodowymi sukcesami wyrosła wtedy na bohaterkę. Nie dość, że zdolna, to i dobra. Wzór do naśladowania.
Z tym większym przerażeniem obserwuję to, co w ostatnich dniach wokół Klepackiej się dzieje. To, w jaki sposób po raz kolejny wyrasta na bohaterkę, tyle, że homofobicznych publikacji prawicowej prasy i kibiców Legii z tzw. żylety. Bo mówi i pisze, że nie zgadza się na promocję wynaturzeń, czyli środowisk LGBT i chce bronić chrześcijańskiej Polski. Dodaje też, że „nie o taką Warszawę walczył w jej powstaniu dziadek".
W ten sposób Klepacka odnosi się do Karty LGBT+, podpisanej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Jej zdaniem Miasto Stołeczne ma się bowiem czym zajmować, choćby kondycją warszawskich obiektów sportowych, i nie musi troszczyć się o homoseksualistów. Jak się okazuje, nie mogła nagłośnić tego problemu inaczej, niż organizując homofobiczną kampanię w mediach tradycyjnych i społecznościowych.
Zastanawiam się, czy treningi tak pochłonęły sportsmenkę, że nie słyszała o mowie nienawiści, o hejcie, o jego szkodliwości? A może ominęła kilka lekcji w szkole, w czasie których tłumaczono znaczenie słowa tolerancja. Bo gdy Klepacka mówi, jak bardzo jest tolerancyjna, a po przecinku o promocji wynaturzeń, to jednak odbiorca może mieć problem ze zrozumieniem komunikatów. Oczywiście, nikt nie broni olimpijce głosić poglądów, komentować rzeczywistości. Tyle, że nad formą i językiem powinna popracować.
Nie przyłączę się do chóru postulujących odebranie Klepackiej medalu, właśnie w związku z homofobicznym tonem jej wypowiedzi. Mam inny pomysł. Może sportsmenka, która dała się poznać przed laty jako altruistka, zostałaby wolontariuszką w hostelu interwencyjnym dla homoseksualistów, który ma powstać w Warszawie? Wszak lęki i obawy często wynikają z niewiedzy. A pani Klepackiej lekcja nie tolerancji, a normalności, jest dziś bardzo potrzebna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.