O zdarzeniach z Kolonii mówiła cała Europa. Większość sprawców uniknęła kary
W związku z wydarzeniami w Kolonii przyjęto ponad 661 zgłoszeń od kobiet, które miały paść ofiarami przestępstwa. Niemiecki dziennik Der Spiegel przywołał fragment policyjnego raportu, z którego wynika, że kobiety, które znalazły się na placu, gdzie odbywała się impreza sylwestrowa, musiały przejść przez swoisty korytarz utworzony przez mężczyzn będących pod silnym wpływem alkoholu. Łącznie zawiadomienia o napastowaniu seksualnym złożyło 661 kobiet. Blisko trzy lata po wydarzeniach z Kolonii bilans śledztwa nie przedstawia się pozytywnie.
Choć służby powołały specjalną grupę śledczą, do której należało ponad 100 funkcjonariuszy, do tej pory sąd rejonowy w Kolonii udowodnił przestępstwa seksualne trzem osobom. Dwie z nich skazane zostały na kary więzienia w zawieszeniu. Jeden ze skazanych - Irakijczyk - pocałował młodą kobietę i oblizał jej twarz. Inny, pochodzący z Libii Muhamed A., dostał za obmacywanie kobiet karę roku i dziewięciu miesięcy. Mężczyźni zostali skazani tylko dlatego, że robili sobie selfie z ofiarami, dzięki czemu udało się ich zidentyfikować.
Co wydarzyło się w Kolonii?
Przypomnijmy, że informacje o atakach w Kolonii w 2015 roku przyczyniły się do zaostrzenia przez Niemcy polityki azylowej. Wywołały również zmianę nastawienia opinii publicznej do uchodźców i przyczyniły do wzrostu popularności skrajnie prawicowych organizacji. W Kolonii, Stuttgarcie i Hamburgu doszło bowiem do kilkudziesięciu ataków grup młodych mężczyzn na kobiety w noc sylwestrową. Napastnicy molestowali je, wyzywali i okradali. "Die Welt" pisze, że w dzielnicy St. Pauli w Hamburgu doszło do kilkunastu ataków na młode kobiety. Przestępstwa popełniali w przytłaczającej większości uchodźcy z Afryki Północnej, którzy atakowali w dużych grupach. Przez kilka dni od Sylwestra niemieckie władze i media głównego nurtu milczały o incydentach w Kolonii. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że politycy naciskali na dziennikarzy, aby nie opisywali sprawy w mediach.