Senator PiS mówił o „oczyszczaniu Polski” z pewnych ludzi. Nie zamierza przepraszać
Grzegorz Bierecki pojawił się na środowej uroczystości upamiętnienia 9. rocznicy katastrofy smoleńskiej, gdzie wygłosił okolicznościowe przemówienie. – Nie ustaniemy, aż nie doprowadzimy do pełnego oczyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni należeć do naszej wspólnoty narodowej – powiedział senator PiS. Jego słowa wywołały oburzenie wielu polityków, a Tomasz Siemoniak zapytał na Twitterze, czy „w związku z używanym przez Biereckiego językiem NSDAP prezes go wyrzuci z PiS”.
Jak powinno wyglądać „oczyszczenie”?
Do kontrowersyjnej wypowiedzi polityka odniósł się także Joachim Brudziński. „Wypowiedź, głupia i nieodpowiedzialna, dająca paliwo naszym oponentom. Mam nadzieję, że będzie refleksja i słowo przepraszam” – napisał szef MSWiA. Co na to Bierecki?
W rozmowie z RMF FM senator PiS ocenił, że jego wypowiedź została „wyjęta z 15-minutowego wystąpienia i interpretowana w oderwaniu od kontekstu”. Na sugestię reportera, że słowa polityka „brzmią strasznie” ten stwierdził, że wypowiedź mogła tak brzmieć „dla tych, którzy poczuwają się do winy”. – Po drugie mówiłem o wspólnocie narodowej, która powstała po tragedii smoleńskiej, kiedy ludzi wspólnie płakali, a byli tacy, którzy tę żałobę naruszali, robili krzyże z puszek po piwie i sikali na znicze. Tacy ludzie na całym świecie byliby wykluczeni ze wspólnoty – dodał.
Dopytywany na to, w jaki sposób miałoby przebiegać wspomniane „wykluczenie i oczyszczenie” stwierdził, że to ludzie „powinni odrzucać takie postawy i osoby”. – Mówiłem o odrzuceniu moralnym. O nieakceptowaniu takich postaw. To oznacza potępienie takich ludzi, odrzucenie ich, nietraktowanie ich jak osoby, które posiadają pozycję opiniotwórczą – podsumował. Polityk nie zamierza jednak przepraszać za swoją wypowiedź.