Hołownia skomentował film Sekielskiego o pedofilii w Kościele. „Zwyczajnie rzygać mi się chce”
„Obejrzałem ponad połowę filmu Tomka Sekielskiego, gdzieś do księdza Cybuli. Więcej na razie nie dam rady, bo zwyczajnie rzygać mi się chce. Obejrzę do końca na pewno. Z szacunku dla ofiar, którym ci księża połamali życie, doprowadzili do prób samobójczych, późniejszego rozpadu małżeństw, anoreksji, zaburzeń osobowości. Najlepszym komentarzem do tego filmu mogą być wczorajsze słowa Franciszka: Pewnego dnia Duch Święty przewróci kopniakiem stolik i trzeba będzie zaczynać wszystko od początku” – napisał na swoim profilu na Facebooku Szymon Hołownia.
„Co ludzie teraz zobaczyli, to nie odzobaczą”
W ocenie publicysty „przestępcy i ich instytucjonalni poplecznicy: ich biskupi, proboszczowie, koledzy, odpowiadają dziś za każdy z tych dramatów”. „To oczywiste, że ja ani przez ten film z Kościoła nie odejdę, ani nie będę go mniej kochał. Bo to mój dom. I właśnie to daje mi prawo do gniewu i do stanowczego domagania się od zarządzających jego instytucjonalnym wymiarem, by wreszcie posprzątali ten syf i przestali chrzanić (by nie powiedzieć mocniej) o tym, że Sekielski jest stronniczy, albo że - w tym zdaje się są zgodni z niektórymi politykami - idzie atak na Kościół” – tłumaczył dodając, że „atak na Kościół szedł wtedy, gdy ci księża gwałcili tych chłopców i dziewczynki na naszych (bo one są nasze, nie księży) plebaniach”. „Czas „wyrażania żalu, zasmucenia i ubolewania”, snucia historycznych idiotyzmów a la abp Jędraszewski, czy jakże potrzebnej refleksji o ogólnej seksualizacji świata a la abp Gądecki - się skończył. Wy naprawdę nie rozumiecie, że ten parasol władzy, którym teraz cieszycie się jak dzieci, nie będzie trwał wiecznie. I że co ludzie teraz zobaczyli, to nie odzobaczą. I że to Wy, swoim tchórzostwem, ignorancją i koniunkturalizmem niszczycie życie nie tylko ofiarom tych przestępstw, ale i setkom uczciwych księży, tysiącom katolików na których spadnie społeczne odium za cały ten bajzel, za ofiary odpowiedzialności zbiorowej” – podkreślił Hołownia.
„Procedury na szczęście już są. I gdzieniegdzie działają. Gorzej z mentalem. Z tą cholerną mentalnością oblężonej twierdzy, która nie umie zrozumieć, że przyznanie się do błędu, odsłonięcie słabości, to w zetknięciu z grzechem jedyna siła jaką my chrześcijanie dysponujemy” – tłumaczył w dalszej części wpisu. „Nie wiem, czy ten film coś zmieni. Antyklerykałów wbije w ich a nie mówiłem, ślepych obrońców Kościoła przed Jezusem utwierdzi w tym, że to oni są ofiarami, nie dzieci zmuszane do tych wszystkich obrzydliwości, o których mówią Sekielskiemu, do seksualnego zaspokajania księży, którym po dziecięcemu ufały. Chciałbym wierzyć, że choćby dla kogoś - choćby garstki biskupów, księży, zakonnic, świeckich, będzie szczepionką, po której reagować będą na każdy sygnał prawdopodobnego dramatu. W końcu - jak trafnie zauważyła jedna z bohaterek, gwałcona na plebanii jako siedmiolatka przez księdza Jana A. - czy Jezus dobierał się do małych dzieci?!” – podsumował publicysta.
Ten film „boli” za każdym razem
Film „Tylko nie mów nikomu” braci Tomasza i Marka Sekielskich, został udostępniony w sobotę 11 maja na platformie YouTube. Do tej pory obejrzało go ponad 2 mln osób. W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” Tomasz Sekielski wyznał, że udało mu się nagrać za pomocą ukrytej kamery konfrontacje księży-pedofili z ich ofiarami. Na taki krok zgodziły się osoby pokrzywdzone. „Ten film został w całości sfinansowany ze zbiórki. W toku prac zgłosiło się do nas wiele ofiar, których historie nie znalazły się w tym dokumencie. Dotarły do nas nowe, szokujące dowody w tych sprawach. Dlatego zamierzamy nakręcić kontynuację i tak jak poprzednio chcemy, aby była to produkcja niezależna” – czytamy w opisie pod filmem. Słowa te powtórzyli bracia Sekielscy na antenie Polsat News. Wszystko więc wskazuje na to, że film dokumentalny doczeka się kontynuacji. – Mamy jeszcze historie, które chcemy opowiedzieć. Jesteśmy to winni osobom, które opowiedziały nam o swoich dramatach – wyjaśnili.
Tomasz Sekielski przyznał, że ten film „boli go” za każdym razem, jak go ogląda. – Po to robiłem ten film, żeby on został ludziom w głowach i zmusił do myślenia. To nie miała być historia, której oglądanie sprawia przyjemność, bo jest dobra muzyka albo dobry montaż – podkreślił. – Nie chodziło o to, żeby widzowie po tym filmie mieli ochotę skoczyć na pizzę. Mam nadzieję, że każdy, kto go zobaczy, będzie o nim myślał przez kilka kolejnych dni. I że ten film faktycznie będzie sprawiał ból – dodał.
Wywiad z Tomaszem Sekielskim o filmie „Tylko nie mów nikomu” przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost”.