Samobójstwo Kosteckiego upozorowane? Na szyi odkryto dwa nakłucia po igle
Pogrzeb Dawida Kosteckiego został zaplanowany na sobotę 10 sierpnia. Ceremonia jednak się nie odbyła, ponieważ pełnomocnik rodziny zawnioskował o przeprowadzenie kolejnej sekcji zwłok. Poniedziałkowa „Gazeta Wyborcza” dostarcza z kolei szczegółów na temat tego, jak wyglądały oględziny ciała zmarłego boksera. Z doniesień dziennika dowiadujemy się, że po tym, jak w celi znaleziono ciało „Cygana”, do aresztu wysłano prokuratorów Wojciecha Kapuścińskiego i Piotra Prenetę, którym towarzyszył biegły medyk sądowy dr Wojciech Sadowski. Kapuściński z Sadowskim oglądali ciało i celę, a Preneta zajął się przesłuchiwaniem współwięźniów.
Wątpliwości prokuratora
Kapuściński sporządził notatkę służbową z której wynika, że nie znalazł śladów obrony czy walki. Miał jednak wątpliwości, czy Kostecki popełnił samobójstwo. Sadowski z kolei przekręcił ciało na brzuch i odkrył dwa ślady na szyi. Kapuściński napisał, że „przypominają ślady powstałe w wyniku wkłucia igły”. Wspomniał w notatce o „możliwym zbrodniczym charakterze śmierci” i podejrzewał, że „Cygan” mógł zostać odurzony. Jako dowody zabezpieczył koc, prześcieradło i trzy części materaca podejrzewając, że jeśli byłemu bokserowi coś wstrzyknięto, to mogą znajdować się tam ślady. Sekcję zwłok przeprowadziła dr Agnieszka Dąbkowska z Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie. Jak podaje „Wyborcza”, Dąbkowska opisała w protokole dwa ślady na szyi Kosteckiego, ale ich dokładnie nie zbadała.
„Cygan” siedem lat temu jako pierwszy ujawnił relacje policjantów lokalnego CBŚ z agencjami towarzyskimi prowadzonymi przez braci Jewgienija i Aleksandra R. Jego zeznania miały wpływ na to, że w 2016 roku ten przestępczy układ rozbito. Jak przypomina „Wyborcza”, w sprawie tzw. afery podkarpackiej zeznawały jeszcze inne osoby. Dwóch świadków nie żyje, a jako oficjalne przyczyny śmierci podano samobójstwa.
Ustalenia „Rzeczpospolitej"
Jak przypomniała 9 sierpnia „Rzeczpospolita”, Dawid Kostecki został skazany na pięć lat więzienia, a wyrok odsiadywał w Rzeszowie. W połowie czerwca decyzją sądu przeniesiono go do aresztu śledczego Warszawa-Białołęka. Takie posunięcie wynikało z faktu, że „Cygan” miał zeznawać w procesie przeciwko Tomaszowi G., który był podejrzewany o rozbój. W tym samym areszcie siedział wspomniany Tomasz G., a obu mężczyzn umieszczono w oddzielnych blokach tak, by nie mieli ze sobą kontaktu. – Nakaz przetransportowania Dawida Kosteckiego do Aresztu Śledczego w Białołęce wydał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi-Północ. Służba Więzienna jest w tym przypadku organem wykonawczym – powiedziała w rozmowie z „Rz” mjr Elżbieta Krakowska, rzeczniczka Służby Więziennej.
Były szef więziennictwa dr Paweł Moczydłowski ma wątpliwości co do stosowania takich rozwiązań. – Nie powinno się dopuszczać, aby oskarżony i świadek przebywali w tej samej jednostce. Jeśli już, to powinni być osadzeni w taki sposób, by nie mieli kontaktu nawet przez pośredników – zaznaczył. Dodał, że w praktyce nie ma całkowitej gwarancji, że do kontaktu nie dojdzie. Proces został odroczony, przez co „Cygan” nie złożył zeznań 1 lipca. Świadek i oskarżony i tak spotkali się na sali sądowej, a miesiąc później były bokser zmarł. Po pierwszej rozprawie nie został przewieziony do Rzeszowa, ponieważ sąd podjął informację o nowym terminie, jaki wyznaczono na 14 sierpnia.
„Rzeczpospolita” podawała, że wątpliwości wzbudza także sam sposób, w jaki Kostecki miał rzekomo odebrać sobie życie. Przypomnijmy, z oficjalnych ustaleń wynika, że były bokser zrobił pętlę z prześcieradła, zaczepił ją o górne łóżko i w ten sposób się powiesił. – Według takiego samego scenariusza samobójstwo popełnił w 2004 r. celi niejaki Franiewski, oskarżony o kierowanie porwaniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika – zaznaczył dr Moczydłowski, który zbadał około 100 przypadków samobójstw popełnianych w więzieniach. – W ten sposób popełnia samobójstwo ktoś mający duże więzienne doświadczenie, a boksera trudno za takiego uznać – dodał podkreślając, że „Cygan” nie cierpiał na depresję oraz miał po swojej stronie wsparcie rodziny.
Były szef więziennictwa podkreślił, że osadzeni zanim popełnią samobójstwo „obserwują zwyczaje współwięźniów, tzw. mikroklimat i architekturę, bo tego potrzeba, by udanie rozstać się z życiem". – Kostecki trafił do aresztu w Warszawie na krótko i akurat tym czasie popełnił samobójstwo. Jest w tym coś dziwnego – podsumował.