W wypadku w Berlinie zginęły 4 osoby, w tym Polka i dziecko. Chcą ograniczyć prędkość do 30 km/h
Do wypadku doszło w centrum Berlina u zbiegu ulic Ackerstraße i Invalidenstraße w piątek 6 września wieczorem. Rozpędzony SUV marki Porsche wjechał w czekających na zielone światło pieszych. Padajac powód wypadku brano pod uwagę różne okoliczności, w tym rozszerzone samobójstwo, czy zamach terrorystyczny. Jednak najprawdopodobniej 42-letni kierowca zasłabł za kierownicą.
– Badamy zapis z kamer monitoringu, aby ustalić przebieg wypadku. Od rana trwają przesłuchania świadków z udziałem prokuratury – powiedział w wywiadzie z Polsat News Michael Gassen, rzecznik prasowy berlińskiej policji. – Pobrano próbki krwi osoby kierującej pojazdem, lecz na wyniki badania musimy jeszcze poczekać – dodał.
Stephan von Dassel, burmistrz dzielnicy Mitte, w której doszło do wypadku, skrytykował obecność w mieście dużych samochodów, mogących rozwijać wielkie prędkości. „Samochodów przypominających czołgi nie powinno być w mieście” – napisał na Twitterze. – „Są zabójcami klimatu, groźnymi również wtedy, kiedy nie dochodzi do wypadku” – dodał.
Po wypadku stowarzyszenia „Fuss”, „Changing Cities” i Klub Ruchu Drogowego (VCD) wezwały do protestów. W milczącej manifestacji wzięło udział kilkaset osób. Protestujący żądali ograniczenia prędkości do 30 km/h w całym Berlinie, zakazu ruchu samochodowego w centrum miasta i ustanowienia rzecznika praw ofiar poszkodowanych w wypadkach drogowych.