Najbogatszy Polak wściekły na polityków. „Wykończyli polskie firmy”, „Wolą inwestorów z zagranicy”

Dodano:
Michał Sołowow
– Mamy za mało polskich firm i za mało bogactwa. To efekt ostatnich 30 lat – uważa Michał Sołowow, najbogatszy Polak.

Ciekawego wywiadu udzielił kilka dni temu Michał Sołowow. Dla tych co nie znają – to najbogatszy Polak, który od paru lat zajmuje pierwsze miejsce na liście 100 najbogatszych Polaków "Wprost". Dla tych, którym też to nic nie mówi – kilka tygodni temu ogłosił, że chce wybudować prywatną minielektrownię atomową. Ale z racji tego, że wywiad przeprowadzał youtuber na swoim kanale Biznes Misja, to rozmowę przeoczyły wszystkie mainstreamowe media. Wszystkie oprócz nas.

Rozmowa trwa prawie pół godziny, jest podzielona na dwie części i nie będę jej tutaj całej streszczać, ale tu umieszczam do niej linka. Co ciekawego Sołowow więc według mnie powiedział? Prowadzący spytał najbogatszego Polaka o to, czego w ostatnim 30-leciu polskiego kapitalizmu najbardziej potrzebowali polscy przedsiębiorcy. Odpowiedź Sołowowa była na to pytanie krótka: „Potrzebowaliśmy czasu”.

– My nigdy tego czasu nie mieliśmy, bo już od 1989 roku byliśmy wystawieni na zagraniczną konkurencję. Nie mieliśmy czasu na rozwój naszego biznesu, jak Francuzi czy Niemcy. W związku z tym dzisiaj nie ma niemieckich sklepów Media Markt pod Paryżem i nie ma francuskich marketów Carrefour w centrum Berlina, a w Polsce są i jedne i drugie – mówił najbogatszy Polak. – Nie mieliśmy czasu na pierwotną akumulację kapitału, na nauczenie się biznesu, na rozwinięcie, na wygranie krajowego rynku, tylko od razu walczyliśmy z zagraniczną konkurencją, która przychodziła do nas z bardzo dużym kapitałem. Te firmy były gotowe nawet tracić w Polsce pieniądze po to, żeby zdobywać nasz rynek, a polskie firmy nie mogły sobie na to pozwolić, bo musieliśmy, co miesiąc płacić odsetki od kredytu, obsługiwać ten kredyt, co miesiąc mieć dodatni wynik, bo jeżeli go nie mamy, to nie mamy finansowania. Nie jesteśmy w Ameryce i nikt nam ot tak nie da pieniędzy na biznes – tłumaczył.

Problem, o którym mówił Sołowow istnieje zresztą do dziś. Niedawno mówił o nim Ryszard Florek, właściciel nowosądeckiego Fakro, czyli drugiego największego na świecie producenta okien dachowych. Od lat walczy ze swoim największym rywalem, czyli duńskim Veluksem, który jego zdaniem używa nieuczciwych praktyk, żeby pozbyć się polskiej firmy. – Kiedy pozyskuję za granicą jednego klienta, to mój rywal płaci dwa razy tyle, żebym go szybko stracił. Tak nie funkcjonuje wolny rynek. To nie jest uczciwa konkurencja. To dobijanie nas – mówił Florek.

Zdaniem Sołowowa dzisiaj polscy przedsiębiorcy przede wszystkim potrzebują równych warunków, a nasze państwo, niezależnie od tego jaka partia rządzi, stale preferuje inwestorów z zagranicy. – Jakby się tak dobrze zastanowić, to dzisiaj w Polsce nie mamy żadnej dużej firmy budowlanej. Przecież usługi budowlane to domena lokalna. A my nie mamy żadnej polskiej firmy. Politycy każdej kolejnej rządzącej partii wykańczali ten biznes. – mówił najbogatszy Polak.

Jego zdaniem w Polsce nie ma też żadnej znaczącej firmy działającej w nieruchomościach. Są tylko polskie firmy budujące mieszkania, ale też już są wypierane przeze te zagraniczne. – Mieliśmy ciągle gorszą pozycję podatkową w stosunku do zagranicznych inwestorów, gorszą pozycję finansową, czyli droższy kapitał, droższe struktury. tłumaczył Sołowow.

Na budowlance zna się, jak mało kto, bo sam zaczynał od brukowania placów, malowania suwnic i remontów podupadłych pałacyków. Brakowało mu cementu, ale dyrektor lokalnej cementowni obiecał mu go dostarczyć w zamian za obietnicę postawienia osiedla mieszkaniowego niedaleko Kielc, skąd zresztą Sołowow pochodzi. I tak poszło. Kilka lat później Mitex wszedł na warszawską giełdę, a Sołowow odsprzedał go za kilkadziesiąt milionów złotych francuskiemu koncernowi Eiffage.

Nie wie, kiedy zarobił pierwszy milion, bo ciągle był zadłużony, a wszystkie zyski inwestował w biznes. Dzisiaj kontroluje koncern chemiczny Synthos i producenta podłóg Barlinek. Należą do niego też sklepy z wykładzinami Komfort czy sieć restauracji North Fish. Sprzedał natomiast swoje udziały w gigantycznym deweloperze Echo Investment, który przez lata był najcenniejszym składnikiem jego fortuny.

Sołowow mówi, że polscy przedsiębiorcy nie potrzebują żadnych ulg, tylko tego samego boiska, tych samych warunków do rozwoju. A o tym, że kolejne rządy przez lata ekscytowały się zagranicznymi inwestorami i woleli zachodnie produkty, uznając je za, jak mówił Siara z „Kilera” – lepsze, bo z importu, pisałem już wielokrotnie na łamach „Wprost”. Między innymi w tym artykule.

Zdaniem Sołowowa dużych polskich firm jest po prostu za mało i to jest efekt końcowy ostatnich 30 lat. – Nie zakumulowaliśmy wystarczającej ilości kapitału jako społeczeństwo i będzie to widać w przyszłości, bo najważniejsze decyzje biznesowe nie będą zapadać tutaj w Polsce, tylko gdzieś indziej. – mówił najbogatszy Polak

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...